... Siedziałam wpatrzona w ekran telefonu i czekałam, aż skończy się ten trening. Nie miałam zielonego pojęcia ile on już trwa, nie zwracałam na to uwagi. Dopiero gdy usłyszałam gwizdek trenera, informujący o końcu treningu, szłam w stronę wyjście mimo, iż piłkarze nadal byli na murawie, o czymś zawzięcie dyskutowali. Nagle poczułam, że się unoszę, wystraszyłam się na maksa.
- Jesteś idiotą. - podsumowałam. - Tym razem poważnie to mówię.
- A idź młoda, chciałem żebyś się nie przemęczała, a ty mnie wyzywasz... - udał oburzonego, Mario. - I nie poznałaś jeszcze wszystkich.
- Nie chcę! I tak żałuję, że poznałam w ogóle kilku z was... - wypaliłam.
- Ranisz! - zajęczał.
- Możesz mnie puścić? - zapytałam jak na razie grzecznie.
- A jeśli nie, to co mi zrobisz? - szczerzył się.
- Mały, ja trzy lata chodziłam na karate, i potrafię zlać takie chucherko jak ty. - zaśmiałam się. Moje groźby poskutkowały i "postawił" mnie delikatnie na murawie.
- Reeeeus! - krzyknął. - Ona mi grozi!
- To masz problem, wielki! - oznajmił. - Pamiętasz jak dwa miesiące chodziłem z podbitym okiem?
- Noo, ale beka była, w każdej gazecie: "Marco Reus pobity? Kto dokonał takiego skandalu?" - zaśmiał się brunet.
- Uważaj, bo to ona mnie tak wtedy urządziła. - wytłumaczył, a chłopaki z drużyny nie mogli wyrobić ze śmiechu.
- Że Lea? Ta Lea? - śmiał się Łukasz.
- Ta, ona we własnej osobie.
*
Czekałam na Marco pod stadionem, niedługo wyszedł wraz ze swoim kumplem, Mario.
- Młoda, polecisz do szatni? Zapomniałem wziąć kluczyków. - zapytał Reus.
- Masz nogi?
- Weź noo... - westchnął. - Szawka z jedenastką. - dodał.
- Ughh. - pokazałam mu język i kierowałam się w stronę szatni. Nie to, że na stadionie byłam tylko kilka razy na meczu i dzisiaj, ale na szczęście mniej więcej wiem gdzie jest szatnia, po prostu mi się tak wydaje. Stałam już pod drzwiami, nie wiedziałam czy zapukać, przecież może ktoś tam być, choć Marco mówił, że już wszyscy wyszli. Wielka rozkmina... W końcu weszłam, nikogo na szczęście nie spostrzegłam. Po lewej stronie była szawka z numerem jedenaście, podeszłam, otworzyłam, sięgnęłam po klucz i z powrotem ją zamknęłam. Gdy się odwróciłam i kierowałam się w stronę drzwi, ale nie wyszłam, bo zamurowało mnie. Spod prysznica wyszedł z owiniętym w pasie ręcznikiem ten sam chłopak, co nie dawno na mnie wpadł, lekko się zawstydził zauważyłam to, a ja stałam jak głupia i się przyglądałam. - Sorry. - wydukałam. - Byłam pewna, że tu nikogo nie ma, już wychodzę. Poza tym cześć. - uśmiechnęłam się. - I pa. - wyszłam.
*
Gdy opowiedziałam chłopakom całą zaistniałą sytuację, zaczęli się śmiać.
- Przeze mnie chłopak się zawstydził. - zaśmiałam się. - Aa i Reus.
- Co?
- Zatłukę Cię kiedyś, więc bądź czujny. - ostrzegłam.
- Które oko? - zapytał.
- Tym razem dwa. - zaśmiałam się złośliwie.
- No, no będzie huczało w mediach: "Marco Reus znowu z pobijaną mordką, kto śmiał zniszczyć jego piękną buźkę?" - nie wyrabiał ze śmiechu, Goetze.
- Weź się przymknij. - skwitował rudy-blondyn.
*
Odstawiliśmy Mario do domu, bo dziś Marco postanowił zaprosić swoją dziewczynę... Tiaa, Caro. Ja nie wytrzymam z nią, zawsze się kłócimy, ale na poważnia, wkurza mnie na każdym kroku. Do jej przyjście zostało kilka godzin, więc wyrwę się gdzieś z domu i zostawie pseudo gołąbeczków samych. Niech się nacieszą sobą... Haha dobre. Można się uśmiać. Poprawka: Niech Caro nacieszy się hajsem Reus' a.
*
Poszłam na miasto z Jess i innymi znajomymi, w tym jej nieznośni przeze mnie kuzyni. Ale chciałam być grzeczna dla przyjaciółki i starałam się nie palnąć czegoś, co obraziło by ich. Mogę powiedzieć, że fajnie było, mały wypadzik na pizzę, a potem do kina.
Wracałam do domu z nadzieją, że nie ma tej wiedźmy, lecz niestety się grubo myliłam... Była dopiero 19, jeszcze jasno, w końcu są jeszcze wakacje.
- Siema bracie. - chciałam być miła (LOL). - Cześć, yyyy. Jak ona ma na imię?
- Caroline. - powiedziała z tym jej piskliwym głosikiem.
- Ta wiem, po prostu sprawdzałam, czy ty pamiętasz. - zaśmiałam się.
- Gówniara. - parsknęła, na co ja odpowiedziałam jej środkowym palcem.
- Spokój! Lea, mogłabyś być miła? - zaczął się drzeć.
- Mam słabą pamięć. - rzuciłam oschle.
- Daruj sobie... - rzekł. - Idź do swojego pokoju i zajmij się czymś tam, lekcje odrób, czy coś. - powiedział, na co ja się zaśmiałam.
- Są wakacje... - przypomniałam mu.
- Nie ważne, ale idź. - odparł.
- Dobrze, nie będę przeszkadzać zakochanym.
- Lea! - krzyknął.
- No co? - zapytałam.
- Znajdziesz może kiedyś sobie chłopaka, czy dziewczynę jak tam chcesz, nic mi do tego. A wtedy zobaczysz jak to jest... - zawahał się. - ...Fajnie. - dokończył.
- Jak coś to chłopaka. - zapewniłam. - Alboo... Kupię sobie kotka! <3 - zażartowałam.
- Wszystko tylko nie kota... Wiesz, że ich nie nawidzę. - odparł.
- No to kotkę. - zaśmiałam się.
- Lea!
- Dobra, już idę... - powiedziałam zrezygnowana
- Papa! - pisnęła tleniona blondynka.
- Przymknij pysk. - krzyknęłam.
- Lea! - znowu mnie upomniał.
*
Nastał kolejny poranek, wstałam z o dziwo dobrym humorem, miałam malutką nadzieję, że dzisiejszy dzień dobrze się zapowiada. Nie miałam ochoty wychodzić z łóżka, dlatego też sięgnęłam po laptop, wzięłam go na kolana i odpaliłam Facebook'a. Tam nic ciekawego jak zawsze, oprócz nowych zdjęć moich znajomych. "Polajkowałam" im, bo oni mi "lajkują". Popisałam jeszcze z dawnymi przyjaciółmi i tymi teraźniejszymi. Większość z nich jest fałszywa, ale takich wszędzie pełno, najwięcej kręci się wokół mnie, wiadomo dlaczego. -,-
*
Wybiła trzynasta, no to już dość leniuchowania, choć i tak nie miałam nic specjalnego do roboty. Zeszłam na dół, a tam ta idiotka, Caroline. Tak fajnie się zapowiadało, ale ona psuje wszystko.
- Cześć bratowo! - zaśmiałam się.
- Zejdź mi z oczu. - powiedziała.
- Ho, ho. Pamiętaj dziunia, że ja tu mieszkam w porównianiu do Ciebie.
- Jedno moje słowo i wylecisz stąd. - odparła.
- Śmieszna jesteś laluniu, ze mną nie zadzieraj, bo już nie będzie miał kto Ci kupywać nowych bucików. - zakpiłam.
- Co znowu dziewczyny? Nie można wyjść na chwilę do sklepu, bo wy się pozabijacie kiedy. - podsumował Reus.
- Marco, ona mi groziła... - udawała, że płacze. - Kazała mi się wynosić, bo mi coś zrobi.
- Tak, teraz to odwracasz kota ogonem. Taka jesteś? Okej, nie ma sprawy... - miałam na nią plan.
- Lea! Wiesz co? Nie spodziewałem się, że będziesz zdolna do czegoś takiego! Wynoś się! Nie chcę Cię widzieć. - krzyczał.
- Bo ja ta najgorsza? Zawsze ja! Nienawidzę Cię! - wybiegłam z domu.
*
Byłam na boisku treningowym Borussi Dortmund. Nie wiem czemu tam mnie poniosło, nie zdawałam sobie sprawy gdzie biegnę... Siedziałam na ławce rozmyślając. Od czasu do czasu spływały mi łzy po policzkach. Zabolały mnie te słowa. Marco jest ślepo zakochany i wierzy w każdą jej beznadziejną wymówkę. Nie wiem gdzie teraz pójdę, na pewno nie do domu, ani do rodziców, bo byłoby zaraz przesłuchanie. Na szczęście dziś nie było żadnych treningów, więc mogłam spokojnie posiedzieć i myśleć. Jestem uparta i mam plan na tą jasnowłosą gnidę. Udowodnię Marco, jaką ona jest skończoną idiotką. Schowałam twarz w dłoniach i dałam moim oczom trochę popłakać. A gdy zorientowałam się, że ktoś tu idzie, szybko wytarłam gorzkie łzy i udawałam, że piszę w telefonie. Coraz głośniej było słychać jakąś rozmowę facetów, śmiali się i w ogóle. Szczerze to nie miałam pojęcia kto to może być. Zbliżali się do mnie, coraz głośniejsze kroki...
**************************************************
Trójeczka leci do was! <3
Dziękuję za 8 komentarzy ;)
Mój rekord xD Jesteście wspaniali c;
Pozdrawiam *.*
poniedziałek, 22 lipca 2013
czwartek, 18 lipca 2013
2. ~
Nagle poczułam ból. Tak ja głupia spadłam z tego wielkiego głośnika.
- Lea, nic Ci się nie stało? - zapytał Mario.
- Chyba nic. - próbowałam wstać, ale nie mogłam.
- Nieee, wcale. - zaśmiał się brunet. - Jedziemy do szpitala. - oznajmił.
- Po co? Nic mnie nie boli. - powiedziałam.
- No to spróbuj wstać. - wtrącił Reus.
- Nie. - uparłam się.
- Bo nie możesz! - stwierdził.
- Dobra... - odparłam zrezygnowana.
- Niech ktoś tu zostanie, ja pojadę. - powiedział Goetze i wziął mnie na ręce.
- To ja też. Jess zostaniesz z chłopakami? - zapytał mój brat.
- Spoko. - odpowiedziała brunetka.
- Tylko spokojnie mi tu. - pogroził palcem rudy-blondyn.
*
Wsiedliśmy do auta Marco, oczywiście on prowadził, mimo że wypił trzy browary, ale jak to on powiedział "wywiało już". W szpitalu byliśmy po kilku minutach szybkiej jazdy. I znowu mały niósł mnie przez te wszystkie korytarze, dopóki nie posadzili mnie na wózku, w którym dojechałam na salę.
Okazało się, że po prostu skręciłam nogę, założyli mi tymczasowy gips i dali kule. Po godzinie wróciliśmy do domu.
- Ale się urządziłaś siostra. - stwierdził brat.
- Oj, cicho. Moja wina, że kupiłeś taki wielki głośnik? - powiedziałam.
- A moja wina, że na niego usiadłaś? - zaśmiał się.
- Chociaż mogłeś mi powiedzieć : "Siostrzyczko uważaj, bo możesz spaść."
- Ja wróżka, co przewiduje, że spadniesz? - zakpił.
- Bardzo śmieszne.
- Bardzo.
- Bardzo. - pokazałam mu język.
- Zamknijcie się w końcu. - przerwał Mario. - Musicie zawsze się kłócić, o nic?
- Tak. - powiedziałam stanowczo.
- Ale teraz skończćcie, a ty Reus hamuj! - wykrzyczał ostatnie słowo.
- Widzisz Lea, przez Ciebie bym nas wywiózł nie wiadomo gdzie.
- Ja do domu bym trafiła z buta, gorzej z Tobą -,-
- Dzięki mojemu urokowi osobistemu na rękach by mnie zanieśli. - szczerzył się.
- Hahahaha teraz to dowaliłeś Reus. - zaśmiałam się.
- Tak wiem Reus. - odparł.
- Ekhem... Może byście wyszli z tego samochodu? - zaproponował Goetze.
- Może. - powiedziałam i wyszłam. - Ałłł... zapomniałam, że mam nogę w gipsie.
- Tępak. - zaśmiał się brat.
- Debil -,- . - rzekłam i wzięłam kule. - Z tym czymś się chodzić nie da.
- Reus stój! - powiedziałam, ale za późno, bo zamknął mi drzwi przed nosem. - Marco! Możesz mnie do jasnej ciasnej nie wkurzać!? Lepiej otwórz, bo "z buta wjeżdżam" - krzyczałam, waląc w drzwi jedną z kul.
- Powodzenia. - usłyszałam głos mojego brata.
W końcu drzwi się otworzyły, ale ani Mario, ni Marco ich nie otworzyli, tylko ten... Yyyyy, Boże wiedziałam, że zapomnę, on chyba jest Ł... Ł... Aaa, wiem! Łukasz. - No dzięki, chociaż jeden miły. - odparłam i przeszłam przez próg mieszkania.
- Pomóc Ci siostrzyczko moja kochana? - zapytał rudzielec.
- Nieee, dam sobie radę, za dużo w życiu mi już pomagałeś. - powiedziałam sarkastycznie.
- Wiem. - odparł dumnie. - Dlatego jesteś mi bardzo wdzięczna.
- Pewnie. - głupkowato się uśmiechnęłam.
*
Gdy robiło się coraz później, pożegnałam się z Jess, która musiała już iść do domu, zresztą chłopaki też poszli, ale za nimi tylko drzwi zamknęłam i rzuciłam zwykłe "nara".
Potem zastanawiałam się tylko jak ja wejdę na górę. Ta wiem "normalnie", ale wolałam oszczędzić sobie bólu.
- Marcoo! - krzyknęłam.
On stanął na samym szczycie schodów i się głupio szczerzył. - Tak siostrzyczko?
- Może mi pomożesz? - zapytałam.
- A może nie? - powiedział.
- To spadaj, jakoś sobie poradzę. - udałam obrażoną, a on poszedł -,- Próbowałam wejść i... rozległ się huk, bo kule mi spadły... - Świetnie. - pomyślałam. I znowu przyszedł ON. Osoba wkurzająca mnie coraz bardziej z minuty na minutę.
- Dobra zostaw te kule. - podszedł do mnie, wziął mnie na ręcę i niósł mnie na górę.
- Dzięki, że się nade mną zlitowałeś. - odparłam.
- Musiałem, bo byś mi całą noc brząkała i wyklinała mnie, próbując wchodzić po schodach. - zaśmiał się.
- BARDZO miły jesteś. - rzekłam.
- Tiaa...
- Eee Marco? A jak ja rano zejdę na dół? - zapytałam.
- O to się nie martw. - powiedział.
- Nie rozumiem. - zdziwiłam się.
- Od czego masz tyłek? - i znowu ten uśmiech -,- grrr.
- Aa, no ja głupia nie pomyślałam. - walnęłam się w głowę. - Przecież na dupie bez problemu ze schodów zjadę.
- No, a co ty myślałaś? - śmiał się.
- Tu się puknij. - wskazałam na środek czoła. - Jeszcze mi powiedz, że mam do pokoju się doczołgać niczym gąsienica?
- No tak! - szczerzył się.
Nie mogłam liczyć na pomoc od Reus' a w doczłapaniu się na łóżko, więc zamieniłam się gąsienicę, a on tylko się ze mnie śmiał.
*
Z mocnego snu, z rana wybudził mnie głośny krzyk, otworzyłam oczy... To Goetze.
- LOL, co ty tu robisz? - zapytałam.
- Budzę Cię, nie widać?
- Nie, a mogę wiedzieć dlaczego?
- Bo jedziesz z nami na trening! - szczerzył się.
- Pogrzało Cię? - darłam się.
- Jeszcze nie! - zaśmiał się. - To się szykuj. - rozkazał.
- Myślisz w ogóle? - wskazałam na nogę.
- Aa, to gdzie masz te kije? - zapytał.
- Na dole! Idź mi przynieś. - zarządziłam. A po chwili przyszedł z kulami, czy też "kijami". xd - Dzięki, a teraz wyjdź.
Ubrałam się i wyszłam z pokoju, Goetze czekał na mnie na korytarzu.
- Daj pomogę Ci zejść. - powiedział.
- Nie, dam sobię radę, mam na to sposób. - odparłam.
- Uparta jesteś. - skwitował.
- Nie jestem uparta, po prostu Marco mi kazał zjeżdżać na tyłku. - usiadłam na schodach i chciałam zjechać.
- Reus ty idioto! - krzyknął Mario.
- Nie no siostro odpuszczam Ci. - śmiał się wniebogłosy rudy-blondyn.
- Dzięki. - palnęłam złowrogo. - Mogę wiedzieć po co mnie tam bierzecie?
- Do szczęścia. - szczerzył się Reus.
- Ale ja nie chcęęę! - darłam się. - Powinnam odpoczywać, mam nogę w gipsie tłumoki.
- Ty i bez gipsu odpoczywasz. - zaśmiał się brat.
- Śmieszne. - parsknęłam.
- Bardzo.
- Bardzo. - przedrzeźniałam go.
- Znowu zaczynacie? Rozejm! - krzyknął Goetze.
- Tiaa.
- A ty ruszaj się, bo od tego siedzenia Ci tyłeczek urośnie. - zaśmiał się brunet.
- No i super, przynajmniej będę miała na czym zjeżdżać. - pokazałam mu język.
- Z czego się ryjesz Reus?
- Z niej. - wskazał na mnie palcem.
- Palcem się nie pokazuje! - odparłam.
- Jak chcemy się spóźnić na trening, to kłóćcie się dalej, najwyżej pobiegamy pół godziny dłużej. - oznajmił.
- Aaaa to spóźnijcie się! - zaśmiałam się.
- Ta, idziemy! - zarządził Marco.
- Wy idziecie! - powiedziałam stanowczo.
- Oho! Mario bierz ją. - szczerzył się.
*
Nie rozumiem, nigdy nie byłam na ich treningu, a teraz muszę, bo dwaj cepów mnie "porwało". Jestem skazana oglądać jak dorośli faceci się rościągają, albo wykonują dziwne ćwiczenia. Nie to, że nie lubię piłki nożnej, lubię nawet bardzo, ale pograć sobie na podwórku amatorsko. Borussię też lubię, ale oni nie interesują mnie prywatnie, tylko na boisko podczas meczu. Marco mnie zmusił do oglądania tych wszystkich meczów, a ja trochę podłapałam i się wciągnęłam. Tymczasem na treningu, chłopaki latają za piłką, a ja nawet nie mam zamiaru spojrzeć, bo piszę sms' y z Jess. Nie wiem kiedy zaczęli, a tym bardziej kiedy skończą, choć pewnie nie tak szybko. Kolejny raz czułam, że ktoś mi się przygląda...
****************************************
Druuugi <3
Dziękuję za wszelkie komentarze, znowu 6 xd
P.S : Jak są wśród was tzw. Anonimki, to zapraszam do komentowania, bo zapomniałam wcześniej zaznaczyć, że "każdy" może, ale już jest ok ;)
Pozdrawiam. Juliana. :*
- Lea, nic Ci się nie stało? - zapytał Mario.
- Chyba nic. - próbowałam wstać, ale nie mogłam.
- Nieee, wcale. - zaśmiał się brunet. - Jedziemy do szpitala. - oznajmił.
- Po co? Nic mnie nie boli. - powiedziałam.
- No to spróbuj wstać. - wtrącił Reus.
- Nie. - uparłam się.
- Bo nie możesz! - stwierdził.
- Dobra... - odparłam zrezygnowana.
- Niech ktoś tu zostanie, ja pojadę. - powiedział Goetze i wziął mnie na ręce.
- To ja też. Jess zostaniesz z chłopakami? - zapytał mój brat.
- Spoko. - odpowiedziała brunetka.
- Tylko spokojnie mi tu. - pogroził palcem rudy-blondyn.
*
Wsiedliśmy do auta Marco, oczywiście on prowadził, mimo że wypił trzy browary, ale jak to on powiedział "wywiało już". W szpitalu byliśmy po kilku minutach szybkiej jazdy. I znowu mały niósł mnie przez te wszystkie korytarze, dopóki nie posadzili mnie na wózku, w którym dojechałam na salę.
Okazało się, że po prostu skręciłam nogę, założyli mi tymczasowy gips i dali kule. Po godzinie wróciliśmy do domu.
- Ale się urządziłaś siostra. - stwierdził brat.
- Oj, cicho. Moja wina, że kupiłeś taki wielki głośnik? - powiedziałam.
- A moja wina, że na niego usiadłaś? - zaśmiał się.
- Chociaż mogłeś mi powiedzieć : "Siostrzyczko uważaj, bo możesz spaść."
- Ja wróżka, co przewiduje, że spadniesz? - zakpił.
- Bardzo śmieszne.
- Bardzo.
- Bardzo. - pokazałam mu język.
- Zamknijcie się w końcu. - przerwał Mario. - Musicie zawsze się kłócić, o nic?
- Tak. - powiedziałam stanowczo.
- Ale teraz skończćcie, a ty Reus hamuj! - wykrzyczał ostatnie słowo.
- Widzisz Lea, przez Ciebie bym nas wywiózł nie wiadomo gdzie.
- Ja do domu bym trafiła z buta, gorzej z Tobą -,-
- Dzięki mojemu urokowi osobistemu na rękach by mnie zanieśli. - szczerzył się.
- Hahahaha teraz to dowaliłeś Reus. - zaśmiałam się.
- Tak wiem Reus. - odparł.
- Ekhem... Może byście wyszli z tego samochodu? - zaproponował Goetze.
- Może. - powiedziałam i wyszłam. - Ałłł... zapomniałam, że mam nogę w gipsie.
- Tępak. - zaśmiał się brat.
- Debil -,- . - rzekłam i wzięłam kule. - Z tym czymś się chodzić nie da.
- Reus stój! - powiedziałam, ale za późno, bo zamknął mi drzwi przed nosem. - Marco! Możesz mnie do jasnej ciasnej nie wkurzać!? Lepiej otwórz, bo "z buta wjeżdżam" - krzyczałam, waląc w drzwi jedną z kul.
- Powodzenia. - usłyszałam głos mojego brata.
W końcu drzwi się otworzyły, ale ani Mario, ni Marco ich nie otworzyli, tylko ten... Yyyyy, Boże wiedziałam, że zapomnę, on chyba jest Ł... Ł... Aaa, wiem! Łukasz. - No dzięki, chociaż jeden miły. - odparłam i przeszłam przez próg mieszkania.
- Pomóc Ci siostrzyczko moja kochana? - zapytał rudzielec.
- Nieee, dam sobie radę, za dużo w życiu mi już pomagałeś. - powiedziałam sarkastycznie.
- Wiem. - odparł dumnie. - Dlatego jesteś mi bardzo wdzięczna.
- Pewnie. - głupkowato się uśmiechnęłam.
*
Gdy robiło się coraz później, pożegnałam się z Jess, która musiała już iść do domu, zresztą chłopaki też poszli, ale za nimi tylko drzwi zamknęłam i rzuciłam zwykłe "nara".
Potem zastanawiałam się tylko jak ja wejdę na górę. Ta wiem "normalnie", ale wolałam oszczędzić sobie bólu.
- Marcoo! - krzyknęłam.
On stanął na samym szczycie schodów i się głupio szczerzył. - Tak siostrzyczko?
- Może mi pomożesz? - zapytałam.
- A może nie? - powiedział.
- To spadaj, jakoś sobie poradzę. - udałam obrażoną, a on poszedł -,- Próbowałam wejść i... rozległ się huk, bo kule mi spadły... - Świetnie. - pomyślałam. I znowu przyszedł ON. Osoba wkurzająca mnie coraz bardziej z minuty na minutę.
- Dobra zostaw te kule. - podszedł do mnie, wziął mnie na ręcę i niósł mnie na górę.
- Dzięki, że się nade mną zlitowałeś. - odparłam.
- Musiałem, bo byś mi całą noc brząkała i wyklinała mnie, próbując wchodzić po schodach. - zaśmiał się.
- BARDZO miły jesteś. - rzekłam.
- Tiaa...
- Eee Marco? A jak ja rano zejdę na dół? - zapytałam.
- O to się nie martw. - powiedział.
- Nie rozumiem. - zdziwiłam się.
- Od czego masz tyłek? - i znowu ten uśmiech -,- grrr.
- Aa, no ja głupia nie pomyślałam. - walnęłam się w głowę. - Przecież na dupie bez problemu ze schodów zjadę.
- No, a co ty myślałaś? - śmiał się.
- Tu się puknij. - wskazałam na środek czoła. - Jeszcze mi powiedz, że mam do pokoju się doczołgać niczym gąsienica?
- No tak! - szczerzył się.
Nie mogłam liczyć na pomoc od Reus' a w doczłapaniu się na łóżko, więc zamieniłam się gąsienicę, a on tylko się ze mnie śmiał.
*
Z mocnego snu, z rana wybudził mnie głośny krzyk, otworzyłam oczy... To Goetze.
- LOL, co ty tu robisz? - zapytałam.
- Budzę Cię, nie widać?
- Nie, a mogę wiedzieć dlaczego?
- Bo jedziesz z nami na trening! - szczerzył się.
- Pogrzało Cię? - darłam się.
- Jeszcze nie! - zaśmiał się. - To się szykuj. - rozkazał.
- Myślisz w ogóle? - wskazałam na nogę.
- Aa, to gdzie masz te kije? - zapytał.
- Na dole! Idź mi przynieś. - zarządziłam. A po chwili przyszedł z kulami, czy też "kijami". xd - Dzięki, a teraz wyjdź.
Ubrałam się i wyszłam z pokoju, Goetze czekał na mnie na korytarzu.
- Daj pomogę Ci zejść. - powiedział.
- Nie, dam sobię radę, mam na to sposób. - odparłam.
- Uparta jesteś. - skwitował.
- Nie jestem uparta, po prostu Marco mi kazał zjeżdżać na tyłku. - usiadłam na schodach i chciałam zjechać.
- Reus ty idioto! - krzyknął Mario.
- Nie no siostro odpuszczam Ci. - śmiał się wniebogłosy rudy-blondyn.
- Dzięki. - palnęłam złowrogo. - Mogę wiedzieć po co mnie tam bierzecie?
- Do szczęścia. - szczerzył się Reus.
- Ale ja nie chcęęę! - darłam się. - Powinnam odpoczywać, mam nogę w gipsie tłumoki.
- Ty i bez gipsu odpoczywasz. - zaśmiał się brat.
- Śmieszne. - parsknęłam.
- Bardzo.
- Bardzo. - przedrzeźniałam go.
- Znowu zaczynacie? Rozejm! - krzyknął Goetze.
- Tiaa.
- A ty ruszaj się, bo od tego siedzenia Ci tyłeczek urośnie. - zaśmiał się brunet.
- No i super, przynajmniej będę miała na czym zjeżdżać. - pokazałam mu język.
- Z czego się ryjesz Reus?
- Z niej. - wskazał na mnie palcem.
- Palcem się nie pokazuje! - odparłam.
- Jak chcemy się spóźnić na trening, to kłóćcie się dalej, najwyżej pobiegamy pół godziny dłużej. - oznajmił.
- Aaaa to spóźnijcie się! - zaśmiałam się.
- Ta, idziemy! - zarządził Marco.
- Wy idziecie! - powiedziałam stanowczo.
- Oho! Mario bierz ją. - szczerzył się.
*
Nie rozumiem, nigdy nie byłam na ich treningu, a teraz muszę, bo dwaj cepów mnie "porwało". Jestem skazana oglądać jak dorośli faceci się rościągają, albo wykonują dziwne ćwiczenia. Nie to, że nie lubię piłki nożnej, lubię nawet bardzo, ale pograć sobie na podwórku amatorsko. Borussię też lubię, ale oni nie interesują mnie prywatnie, tylko na boisko podczas meczu. Marco mnie zmusił do oglądania tych wszystkich meczów, a ja trochę podłapałam i się wciągnęłam. Tymczasem na treningu, chłopaki latają za piłką, a ja nawet nie mam zamiaru spojrzeć, bo piszę sms' y z Jess. Nie wiem kiedy zaczęli, a tym bardziej kiedy skończą, choć pewnie nie tak szybko. Kolejny raz czułam, że ktoś mi się przygląda...
****************************************
Druuugi <3
Dziękuję za wszelkie komentarze, znowu 6 xd
P.S : Jak są wśród was tzw. Anonimki, to zapraszam do komentowania, bo zapomniałam wcześniej zaznaczyć, że "każdy" może, ale już jest ok ;)
Pozdrawiam. Juliana. :*
wtorek, 16 lipca 2013
1. ~
Nie wierzę, że tak myślę, ale ja chcę już na te zakichane studia! Nudzi mi się w tym domu... Jeszcze Marco przyprowadzi swoich kolegów, no pewnie ... Nie lubię jakoś z nimi przebywać. Tylko piłka, piłka, piłka i laski. Moje wakacje to i tak siedzenie w domu... Wprawdzie byłam w Hiszpanii na Ibizie, i imprezy były boskie, ale towarzystwo mi nie odpowiadało, bo Marco z dziewczyną Caroline ( nienawidzę jej ) i Mario chyba z Ann... Grrr. jej też nie lubię, one są straszne. Caro jest zapatrzona w Marco? Pfff, śmieszne, więc jest zapatrzona w KASĘ Marco. No! Pasuje! A Ann? Ta modelka od siedmiu boleści? Wstawia na różne swoje profile na stronach społecznościowych zdjęcia z sesji, prawie nago. Normalnie żal mi jej -,- Nie lubię takich dziewczyn, dlaczego nie mogą być wyluzowane? Nie przejmować się jakimś złamanym paznokciem. Tymczasem oglądałam jakieś totalne bzdury w TV, nuuuudy! A mój spokój zniszczył ten wielki Marco Reus z kolegami oczywiście.
- Cześć młoda. - odezwał się Goezte.
- Cześć mały. - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Jakaś taka nie w sosie dziś jesteś. - odparł.
- Jak zawsze przy Tobie. - wymusiłam uśmiech.
- Dobra, weź nawet nie gadaj z tą blondyną. - zaśmiał się brat.
- Ogarnij rudzielcu...
- Ejj, Malowałem wczoraj. - oburzył się.
- Serio? - podeszłam do niego. - Patrz, tu, tu i tu masz takie odrosty, że ja pierniczę. - pokazałam.
- Faktycznie. - poparł mnie brunet.
- Eee tam, co się będę przejmował. Jako rudy jestem przystojniejszy.
- Tak, tak wmawiaj sobie. - wybuchnęłam śmiechem.
- Zaraz obetnę Ci to grzywę! - pogroził.
- A ja Tobie tego kogucika. - zaśmiałam się.
(..) Codzienną sprzeczkę przerwali nam kolejni goście... Eh, on mi chciał na złość zrobić.
- Siema Reus! - krzyknął któryś z wejścia.
- Elo, elo, wchodźcie. - powiedział rudy.
- Ouu Marco, nie mówiłeś, że masz nową koleżankę. - poruszył dziwnie brwiami, chyba Robert. Nie pamiętam, tych wszystkich imion, za dużo ich -,-
Wybuchnęłam śmiechem! Nie mogłam się opanować, rozwaliło mnie to. Leżę i nie wstaję...
- Coś nie tak? - zapytał znowu ten, no Lewandowski?
- To moja siostra stary. - zaśmiał się.
- Sorry, ale nie chwaliłeś się, że masz siostrę. - zarumienił się.
- Nie było takiej potrzeby. - pokazał mi język, na co ja odpowiedziałam środkowym palcem... my tak zawsze, spokojnie. xd
- Dobra ja się zmywam... Nie zdemolujcie domu. - powiedziałam i wyszłam.
Trzymałam telefon i pisałam z moją przyjaciółką Jessicą, nie patrzyłam na drogę, bo znałam ją na pamięć. Jednak ktoś mnie zahaczył z "bara". Odwróciłam się, był to kolejny koleżka Reus' a. Czemu on ma samych przystojnych kolegów? Tylko nie w moim typie!? Szkoda . -,- Boże, o czym ja myślę...
- Sorry, nie widziałem Cię. - uśmiechnął się.
- Spoko, ja też nie. - zaśmiałam się.
Szłam dalej do pub' u za rogiem, spotkać się z Jess i jakimiś jej kuzynami, co aktualnie są u niej na wakacjach. Z wejścia przywitałam się z przyjaciółką i zasiedliśmy przy stoliku pod oknem.
- Poznaj Patrick' a, Sophie i Louise. - zaczęła.
- Hej! Jestem Lea Reus. - uśmiechnęłam się.
- Reus? Nie gadaj, że jesteś spokrewniona z Marco Reus' em! - zapiszczała Sophie.
- Tak, tak Marco to mój brat? Coś w tym dziwnego? - zapytałam.
- Niee, ale masz fajnie! - powiedziała Lou.
- No nie wiem... Może się tak tylko wydawać. - wzruszyłam ramionami.
Musiałam opowiadać im o moim braciszku... ;/ Fani Borussi, to normalne, ale wielkie halo, bo jestem jego siostrą? Mogliby sobie darować. Gdzie nie byłam zawsze zostałam obładowywana pytaniami, najczęściej w szkole:
- Podstawówka : Marco to twój brat?
- Gimnazjum : Reus, ten sławny Reus to twój brat? Boże, ale Ci zazdroszczę...
- Liceum : Weź mnie z nim poznaj, proszę, proszę, proszę ...
Tak było zawsze, a ja ciągle odpowiadałam : " Tak, tak mój brat to Marco Reus. " To strasznie wkurzające, ale starałam się opanować emocje, bo chętnie bym takiej osobie zawaliła z liścia.
W końcu Ci jej kuzyni poszli, mogłam sobie z nią spokojnie porozmawiać.
Zamówiłyśmy sobie czerwone wino. - Mów, co u Ciebie. - zaczęła Lou.
- Ciągle to samo... Wymknęłam się z domu, bo Marco kumpli zaprosił i to nie paru tylko od razu dziesięciu. - powiedziałam. - Wkurzają mnie trochę, ale jeden wydawał mi się ok. Tylko, że nawet nie wiem jak ma na imię. - zaśmiałam się.
- Przystojni chociaż? - no tak ona nie lubiła BVB, nie wiedziała jak oni wyglądają -,-
- Przystojni, przystojni, ale bez rozumu. - odparłam.
- Lipaa. Idziemy im wiochy narobić? - zaproponowała.
- Co masz na myśli? - uśmiechnęłam się.
- A to, że narobimy Reus' owi wstydu przed bandą typków.
- No, ale jak? - zastanawiałam się. - Aaaaa wiem! - krzyknęłam na całe pomieszczenie, a kelner patrzył się na mnie jak na chorą psychicznie.
- Oświeć mnie! - zaśmiała się.
- Wiesz, on lubi Biebera, co nie? Ale za to nienawidzi 1D. Ja też nie, ale pioseneczkę jedną znam. " One way or Another. "
- Hah znam! Tak mi to weszło do głowy, jak raz posłuchałam, że pamiętam calutką.
- No to idziemy. - powiedziałam roześmiana.
Na miejscu, zapukałyśmy choć nie musiałyśmy, ale to było wszystko dokładnie zaplanowane, miał otworzyć rudy, i tak się stało... Zaczęłyśmy koncert
- One way or another I'm gonna find ya ... - kołysząc się weszłyśmy do domu.
- Wszystko, ale nie to. - odparł pan domu.
- Wypierasz się swojego ulubionego zespołu? - udałam zdziwioną.
- Yyy, młoda co wy piłyście? - zapytał Mario.
- Aaaa bimber i te sprawy. - roześmiała się Lou.
- Właśnie widać. Lepiej nie pij więcej, bo głowę to masz słabą. - zakpił.
- Haha, bardzo śmieszne, idź lepiej pilnuj swoich koleżków, bo nie wolno ich na długo bez opieki zostawiać. - Nie bądź taka chop do przodu, bo Ci tyłu zabraknie.
- Tsaaa, skończyłeś swoje mądrości to daj nam przejść. Jak widzisz mam gościa i musze sie nim zająć. - powiedziałam i przepchałam się przez drzwi.
Idąc do pokoju, zobaczyłam tego samego bruneta, na którego wpadłam idąc do pubu. Nie zważając na bandę idiotów poszłyśmy do mojego pokoju na górze. Tam rozmawiałyśmy o studiach, ale i tak temat przeszedł na chłopaków.
- Przyznaj się! Który Ci wpadł w oko? - zapytałam.
- Twój brat jest najprzystojniejszy. - odparła.
- Yyy. Gdzie? Że co? Pfff, ten rudzielec... - nie mogłam wyrobić ze śmiechu.
- No co?
- A oprócz niego? - zaśmiałam się.
- Hmmm, ten Mario też jest niczego sobie. - odparła.
- Ale zajęty... Next!
- Ci z Polski.
- Po ślubie. - uśmiechnęłam się.
- No to taki brunet, co siedział obok Polaków.
- Eee... Niee znam. - odparłam.
Naszą rozmowę przerwał krzyk Reus' a.
- Leeeeea!
- Czego? - zapytałam.
- Choo, na chwilę! ... Z koleżanką! - dodał.
- Tiaa, to chodź. - zwróciłam się do Jess.
Zeszłyśmy po schodach na dół.
- Co?
- Chłopaki chcą was poznać. - powiedział blondyn "rudy".
- Ta, ta... Jestem Lea. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Jessica. - wyszczerzyła się przyjaciółka.
- Możemy już iść? - spytałam bez entuzjazmu.
- A nie chcecie? - wskazał na złoty napój, brat.
- Ooo bracie, coś ty taki miły się nagle zrobił? - zaśmiałam się, rozsiadłam na kanapie i zawołałam gestem Jess. Sięgnęłam po trunek dla siebie i brunetki.
- Fajna siostra. - odparł "nieznajomy".
- No pewnie. - wybuchnął śmiechem Reus. - Poza tym to jest Leo, Robert, Kuba, Łukasz, Mats, Nuri i Mario. - dodał powstrzymując się od śmiechu.
A więc ten co na mnie wpadł to Leo... Leo... Hmm. Olśniło mnie! To Leonardo Bittencourt, coś kojarzę on chyba nie gra w podstawowej jedenastce. To mniej więcej wszystkich znam, dopóki nie zapomnę, czyli góra jeden dzień będę pamiętać. Popijając procentowy napój czułam czyjś baczny wzrok na sobie...
<Leonardo>
Ładna ta siostra Reus' a, ma w sobie to coś, co mnie do niej ciągnie, ale jak widać nie lubi mnie i jak reszty. Przynajmniej tak sądzę wnioskując po jej zachowaniu. Nie znam wiele takich dziewczyn, które lubią sobie popić różne trunki. Zauważyłem, że ona jest totalnie wyluzowana, nie taka jak inne z którymi byłem, czyli : "Aaaa, tylko nie to!!! Paznokieć mi się złamał ;// <płacz>" To jest naprawdę chore... Laski wpatrzone w swój wygląd. A ta Lea, śliczna blondynka, do tego w moim wieku. Dziwne, że jej wcześniej nie poznałem, przecież to siostra mojego kumpla. Jak bywałem u Marco, jej nigdy nie było, ale zaraz, zaraz... Pamiętam taką akcję, że jak byłem w parku ujrzałem podobną dziewczynę, bardzo podobną! Wtedy nic nie ogarniałem, tak mi się spodobała. Jak nic to była ona!
- Leoś! - machał mi ręką przed oczami, Marco.
- Ee, co? - zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Odpłynąłeś. - zaśmiał się Goetze.
- Aa no sorry, co chciałeś? - odparłem.
- Pytam, czy chcesz jeszcze? - wskazał na butelkę z trunkiem.
- Nie, ja już się zmywam... - otworzyłem drzwi. - Na razie! - i wyszedłem.
<Lea>
Tak wiem nadal siedziałam z nimi, ale tylko i wyłącznie dlatego, że mieli alkohol, a ja lubię! Chyba jednak się myliłam, że ten Leo, czy jak mu tam jest ok. Taki sam jak wszyscy. Boże, po czym ja to wywnioskowałam, że jest spoko, chyba po wyglądzie.
Dziwnie się zachowywał odkąd z nimi siedziałyśmy, był jakiś nieobecny, w końcu pożegnał się i wyszedł. Nie wnikam dlaczego... Pije się dalej. Znudzona tymi głupimi rozmowami chłopaków zapodałam muzę, podłączyłam telefon do kolumny imprezowej, która stała w salonie, usiadłam na nią i pokręciłam lekko kółkiem, aby pogłośnić. Na pierwszy rzut leciał mój kochaaany wykonawca Macklemore i "Trift Shop", później "Can't hold us". Uwielbiam te piosenki, wymachując nogami i nie zwracając zbytniej uwagi na gapiące się towarzystwo śpiewałam sobie pod nosem.
- Here we go back, this is the moment... Tonight is the night, Wel'll fight till it's over...
Nagle poczułam ...
************************************************************
Łapcie jedynkę! <3
Dziękuję bardzo za 6 komentarzy pod prologiem :)
Zachęćcie mnie swoimi opiniami, żebym szybko napisała kolejny :>
Poozdrawiam ^^ ;**
- Cześć młoda. - odezwał się Goezte.
- Cześć mały. - odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Jakaś taka nie w sosie dziś jesteś. - odparł.
- Jak zawsze przy Tobie. - wymusiłam uśmiech.
- Dobra, weź nawet nie gadaj z tą blondyną. - zaśmiał się brat.
- Ogarnij rudzielcu...
- Ejj, Malowałem wczoraj. - oburzył się.
- Serio? - podeszłam do niego. - Patrz, tu, tu i tu masz takie odrosty, że ja pierniczę. - pokazałam.
- Faktycznie. - poparł mnie brunet.
- Eee tam, co się będę przejmował. Jako rudy jestem przystojniejszy.
- Tak, tak wmawiaj sobie. - wybuchnęłam śmiechem.
- Zaraz obetnę Ci to grzywę! - pogroził.
- A ja Tobie tego kogucika. - zaśmiałam się.
(..) Codzienną sprzeczkę przerwali nam kolejni goście... Eh, on mi chciał na złość zrobić.
- Siema Reus! - krzyknął któryś z wejścia.
- Elo, elo, wchodźcie. - powiedział rudy.
- Ouu Marco, nie mówiłeś, że masz nową koleżankę. - poruszył dziwnie brwiami, chyba Robert. Nie pamiętam, tych wszystkich imion, za dużo ich -,-
Wybuchnęłam śmiechem! Nie mogłam się opanować, rozwaliło mnie to. Leżę i nie wstaję...
- Coś nie tak? - zapytał znowu ten, no Lewandowski?
- To moja siostra stary. - zaśmiał się.
- Sorry, ale nie chwaliłeś się, że masz siostrę. - zarumienił się.
- Nie było takiej potrzeby. - pokazał mi język, na co ja odpowiedziałam środkowym palcem... my tak zawsze, spokojnie. xd
- Dobra ja się zmywam... Nie zdemolujcie domu. - powiedziałam i wyszłam.
Trzymałam telefon i pisałam z moją przyjaciółką Jessicą, nie patrzyłam na drogę, bo znałam ją na pamięć. Jednak ktoś mnie zahaczył z "bara". Odwróciłam się, był to kolejny koleżka Reus' a. Czemu on ma samych przystojnych kolegów? Tylko nie w moim typie!? Szkoda . -,- Boże, o czym ja myślę...
- Sorry, nie widziałem Cię. - uśmiechnął się.
- Spoko, ja też nie. - zaśmiałam się.
Szłam dalej do pub' u za rogiem, spotkać się z Jess i jakimiś jej kuzynami, co aktualnie są u niej na wakacjach. Z wejścia przywitałam się z przyjaciółką i zasiedliśmy przy stoliku pod oknem.
- Poznaj Patrick' a, Sophie i Louise. - zaczęła.
- Hej! Jestem Lea Reus. - uśmiechnęłam się.
- Reus? Nie gadaj, że jesteś spokrewniona z Marco Reus' em! - zapiszczała Sophie.
- Tak, tak Marco to mój brat? Coś w tym dziwnego? - zapytałam.
- Niee, ale masz fajnie! - powiedziała Lou.
- No nie wiem... Może się tak tylko wydawać. - wzruszyłam ramionami.
Musiałam opowiadać im o moim braciszku... ;/ Fani Borussi, to normalne, ale wielkie halo, bo jestem jego siostrą? Mogliby sobie darować. Gdzie nie byłam zawsze zostałam obładowywana pytaniami, najczęściej w szkole:
- Podstawówka : Marco to twój brat?
- Gimnazjum : Reus, ten sławny Reus to twój brat? Boże, ale Ci zazdroszczę...
- Liceum : Weź mnie z nim poznaj, proszę, proszę, proszę ...
Tak było zawsze, a ja ciągle odpowiadałam : " Tak, tak mój brat to Marco Reus. " To strasznie wkurzające, ale starałam się opanować emocje, bo chętnie bym takiej osobie zawaliła z liścia.
W końcu Ci jej kuzyni poszli, mogłam sobie z nią spokojnie porozmawiać.
Zamówiłyśmy sobie czerwone wino. - Mów, co u Ciebie. - zaczęła Lou.
- Ciągle to samo... Wymknęłam się z domu, bo Marco kumpli zaprosił i to nie paru tylko od razu dziesięciu. - powiedziałam. - Wkurzają mnie trochę, ale jeden wydawał mi się ok. Tylko, że nawet nie wiem jak ma na imię. - zaśmiałam się.
- Przystojni chociaż? - no tak ona nie lubiła BVB, nie wiedziała jak oni wyglądają -,-
- Przystojni, przystojni, ale bez rozumu. - odparłam.
- Lipaa. Idziemy im wiochy narobić? - zaproponowała.
- Co masz na myśli? - uśmiechnęłam się.
- A to, że narobimy Reus' owi wstydu przed bandą typków.
- No, ale jak? - zastanawiałam się. - Aaaaa wiem! - krzyknęłam na całe pomieszczenie, a kelner patrzył się na mnie jak na chorą psychicznie.
- Oświeć mnie! - zaśmiała się.
- Wiesz, on lubi Biebera, co nie? Ale za to nienawidzi 1D. Ja też nie, ale pioseneczkę jedną znam. " One way or Another. "
- Hah znam! Tak mi to weszło do głowy, jak raz posłuchałam, że pamiętam calutką.
- No to idziemy. - powiedziałam roześmiana.
Na miejscu, zapukałyśmy choć nie musiałyśmy, ale to było wszystko dokładnie zaplanowane, miał otworzyć rudy, i tak się stało... Zaczęłyśmy koncert
- One way or another I'm gonna find ya ... - kołysząc się weszłyśmy do domu.
- Wszystko, ale nie to. - odparł pan domu.
- Wypierasz się swojego ulubionego zespołu? - udałam zdziwioną.
- Yyy, młoda co wy piłyście? - zapytał Mario.
- Aaaa bimber i te sprawy. - roześmiała się Lou.
- Właśnie widać. Lepiej nie pij więcej, bo głowę to masz słabą. - zakpił.
- Haha, bardzo śmieszne, idź lepiej pilnuj swoich koleżków, bo nie wolno ich na długo bez opieki zostawiać. - Nie bądź taka chop do przodu, bo Ci tyłu zabraknie.
- Tsaaa, skończyłeś swoje mądrości to daj nam przejść. Jak widzisz mam gościa i musze sie nim zająć. - powiedziałam i przepchałam się przez drzwi.
Idąc do pokoju, zobaczyłam tego samego bruneta, na którego wpadłam idąc do pubu. Nie zważając na bandę idiotów poszłyśmy do mojego pokoju na górze. Tam rozmawiałyśmy o studiach, ale i tak temat przeszedł na chłopaków.
- Przyznaj się! Który Ci wpadł w oko? - zapytałam.
- Twój brat jest najprzystojniejszy. - odparła.
- Yyy. Gdzie? Że co? Pfff, ten rudzielec... - nie mogłam wyrobić ze śmiechu.
- No co?
- A oprócz niego? - zaśmiałam się.
- Hmmm, ten Mario też jest niczego sobie. - odparła.
- Ale zajęty... Next!
- Ci z Polski.
- Po ślubie. - uśmiechnęłam się.
- No to taki brunet, co siedział obok Polaków.
- Eee... Niee znam. - odparłam.
Naszą rozmowę przerwał krzyk Reus' a.
- Leeeeea!
- Czego? - zapytałam.
- Choo, na chwilę! ... Z koleżanką! - dodał.
- Tiaa, to chodź. - zwróciłam się do Jess.
Zeszłyśmy po schodach na dół.
- Co?
- Chłopaki chcą was poznać. - powiedział blondyn "rudy".
- Ta, ta... Jestem Lea. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Jessica. - wyszczerzyła się przyjaciółka.
- Możemy już iść? - spytałam bez entuzjazmu.
- A nie chcecie? - wskazał na złoty napój, brat.
- Ooo bracie, coś ty taki miły się nagle zrobił? - zaśmiałam się, rozsiadłam na kanapie i zawołałam gestem Jess. Sięgnęłam po trunek dla siebie i brunetki.
- Fajna siostra. - odparł "nieznajomy".
- No pewnie. - wybuchnął śmiechem Reus. - Poza tym to jest Leo, Robert, Kuba, Łukasz, Mats, Nuri i Mario. - dodał powstrzymując się od śmiechu.
A więc ten co na mnie wpadł to Leo... Leo... Hmm. Olśniło mnie! To Leonardo Bittencourt, coś kojarzę on chyba nie gra w podstawowej jedenastce. To mniej więcej wszystkich znam, dopóki nie zapomnę, czyli góra jeden dzień będę pamiętać. Popijając procentowy napój czułam czyjś baczny wzrok na sobie...
<Leonardo>
Ładna ta siostra Reus' a, ma w sobie to coś, co mnie do niej ciągnie, ale jak widać nie lubi mnie i jak reszty. Przynajmniej tak sądzę wnioskując po jej zachowaniu. Nie znam wiele takich dziewczyn, które lubią sobie popić różne trunki. Zauważyłem, że ona jest totalnie wyluzowana, nie taka jak inne z którymi byłem, czyli : "Aaaa, tylko nie to!!! Paznokieć mi się złamał ;// <płacz>" To jest naprawdę chore... Laski wpatrzone w swój wygląd. A ta Lea, śliczna blondynka, do tego w moim wieku. Dziwne, że jej wcześniej nie poznałem, przecież to siostra mojego kumpla. Jak bywałem u Marco, jej nigdy nie było, ale zaraz, zaraz... Pamiętam taką akcję, że jak byłem w parku ujrzałem podobną dziewczynę, bardzo podobną! Wtedy nic nie ogarniałem, tak mi się spodobała. Jak nic to była ona!
- Leoś! - machał mi ręką przed oczami, Marco.
- Ee, co? - zapytałem nie wiedząc o co chodzi.
- Odpłynąłeś. - zaśmiał się Goetze.
- Aa no sorry, co chciałeś? - odparłem.
- Pytam, czy chcesz jeszcze? - wskazał na butelkę z trunkiem.
- Nie, ja już się zmywam... - otworzyłem drzwi. - Na razie! - i wyszedłem.
<Lea>
Tak wiem nadal siedziałam z nimi, ale tylko i wyłącznie dlatego, że mieli alkohol, a ja lubię! Chyba jednak się myliłam, że ten Leo, czy jak mu tam jest ok. Taki sam jak wszyscy. Boże, po czym ja to wywnioskowałam, że jest spoko, chyba po wyglądzie.
Dziwnie się zachowywał odkąd z nimi siedziałyśmy, był jakiś nieobecny, w końcu pożegnał się i wyszedł. Nie wnikam dlaczego... Pije się dalej. Znudzona tymi głupimi rozmowami chłopaków zapodałam muzę, podłączyłam telefon do kolumny imprezowej, która stała w salonie, usiadłam na nią i pokręciłam lekko kółkiem, aby pogłośnić. Na pierwszy rzut leciał mój kochaaany wykonawca Macklemore i "Trift Shop", później "Can't hold us". Uwielbiam te piosenki, wymachując nogami i nie zwracając zbytniej uwagi na gapiące się towarzystwo śpiewałam sobie pod nosem.
- Here we go back, this is the moment... Tonight is the night, Wel'll fight till it's over...
Nagle poczułam ...
************************************************************
Łapcie jedynkę! <3
Dziękuję bardzo za 6 komentarzy pod prologiem :)
Zachęćcie mnie swoimi opiniami, żebym szybko napisała kolejny :>
Poozdrawiam ^^ ;**
niedziela, 14 lipca 2013
Prolog .
O postaciach :
Jestem Lea Reus, niemieckie imię, ale urodziłam się w Polsce. Gdy miałam 10 lat, wyprowadziłam się z mamą do Dortmundu, gdzie ona znalazła swoją drugą życiową miłość. Tata? Nigdy go nie poznałam, gdyż od razu jak się urodziłam on wyjechał, chyba do Ameryki, ale nie obchodzi mnie to. Wracając do mamy, ona zakochała się i wyszła za Phillip' a Reus. Ma syna Marco Reus' a, który aktualnie jest moim bratem, zachowujemy się jak normalnie rodzeństwo, często sobie docinamy, kłócimy się itp...
***
Marco Reus , jestem piłkarzem Borussi Dortmund wyprowadziłem się od ojca i "matki", chciałem mieszkać sam, ale wyszło co do czego, że ze mną mieszka Lea, przyrodnia siostra. Codzienne rozmowy to kłótnie, choć nie wiem dlaczego, ale często się o nią martwię. Przez te 10 lat zdążyłem się do niej przyzwyczaić... Nadal nie mogę się pogodzić ze śmiercią mojej rodzicielki, ale żyje się dalej. Teraz mam Joannę , nową mamuśkę. Tatuś szybko się pocieszył...
.
***
Obudziłam się dość wcześnie, przez mojego kochanego braciszka, który od rana słucha muzyki na full'a. Rozumiem, że ma trening o 10 i rano wstaje, ale niech nie zapomina, że ja też tu mieszkam.
- Marco! Głowa Cię boli? - darłam się.
- Nie, a co się stało? - zapytał z głupim uśmieszkiem.
- Kurde, ogarnij z tą muzyką ... - odparłam.
- Fajna, nie? - szczerzył się.
- Pewnie. - powiedziałam sarkastycznie.
- Obudziłem Cię? Przepraszam. - zaśmiał się szyderczo.
- Głupek. - odparłam.
- Kochana siostrzyczko, może chcesz iść ze mną na trening? Mario się stęsknił. - rzekł.
- To zatęskni jeszcze ... wieczność. - uśmiechnęłam się. - Nie rozumiecie, że ja wolę oglądać wasze mecze w TV? A treningi? Biegacie, ćwiczycie, gracie ... Nuudy!
- W takim razie, zaproszę go do siebie. - zaśmiał się.
- Tylko spróbuj! - uparłam się.
- Spróbuję! - pokazał mi język. - To pa sister! - wyszedł z domu.
- Ta, ta. - powiedziałam pod nosem ...
*****************************************************
Hej! Jest to mój kolejny blog, możecie mnie znać z dwóch opowiadań:
fest-der-liebe-bvb.blogspot.com
pech-a-jednak-szczescie-bvb.blogspot.com
Ostatnio mnie natchnęło, żeby coś takiego zacząć, myślałam trochę, czy to się nada, ale mam nadzieję, że wam się spodoba! :) Zostawiam wam do oceny :> Wkrótce będzie pierwszy rozdział :)
Zapraszam do komentowania ^^ - świetna motywacja :)
Jestem Lea Reus, niemieckie imię, ale urodziłam się w Polsce. Gdy miałam 10 lat, wyprowadziłam się z mamą do Dortmundu, gdzie ona znalazła swoją drugą życiową miłość. Tata? Nigdy go nie poznałam, gdyż od razu jak się urodziłam on wyjechał, chyba do Ameryki, ale nie obchodzi mnie to. Wracając do mamy, ona zakochała się i wyszła za Phillip' a Reus. Ma syna Marco Reus' a, który aktualnie jest moim bratem, zachowujemy się jak normalnie rodzeństwo, często sobie docinamy, kłócimy się itp...
***
Marco Reus , jestem piłkarzem Borussi Dortmund wyprowadziłem się od ojca i "matki", chciałem mieszkać sam, ale wyszło co do czego, że ze mną mieszka Lea, przyrodnia siostra. Codzienne rozmowy to kłótnie, choć nie wiem dlaczego, ale często się o nią martwię. Przez te 10 lat zdążyłem się do niej przyzwyczaić... Nadal nie mogę się pogodzić ze śmiercią mojej rodzicielki, ale żyje się dalej. Teraz mam Joannę , nową mamuśkę. Tatuś szybko się pocieszył...
.
***
Obudziłam się dość wcześnie, przez mojego kochanego braciszka, który od rana słucha muzyki na full'a. Rozumiem, że ma trening o 10 i rano wstaje, ale niech nie zapomina, że ja też tu mieszkam.
- Marco! Głowa Cię boli? - darłam się.
- Nie, a co się stało? - zapytał z głupim uśmieszkiem.
- Kurde, ogarnij z tą muzyką ... - odparłam.
- Fajna, nie? - szczerzył się.
- Pewnie. - powiedziałam sarkastycznie.
- Obudziłem Cię? Przepraszam. - zaśmiał się szyderczo.
- Głupek. - odparłam.
- Kochana siostrzyczko, może chcesz iść ze mną na trening? Mario się stęsknił. - rzekł.
- To zatęskni jeszcze ... wieczność. - uśmiechnęłam się. - Nie rozumiecie, że ja wolę oglądać wasze mecze w TV? A treningi? Biegacie, ćwiczycie, gracie ... Nuudy!
- W takim razie, zaproszę go do siebie. - zaśmiał się.
- Tylko spróbuj! - uparłam się.
- Spróbuję! - pokazał mi język. - To pa sister! - wyszedł z domu.
- Ta, ta. - powiedziałam pod nosem ...
*****************************************************
Hej! Jest to mój kolejny blog, możecie mnie znać z dwóch opowiadań:
fest-der-liebe-bvb.blogspot.com
pech-a-jednak-szczescie-bvb.blogspot.com
Ostatnio mnie natchnęło, żeby coś takiego zacząć, myślałam trochę, czy to się nada, ale mam nadzieję, że wam się spodoba! :) Zostawiam wam do oceny :> Wkrótce będzie pierwszy rozdział :)
Zapraszam do komentowania ^^ - świetna motywacja :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)