piątek, 16 sierpnia 2013

6. ~

«Jessica»
Tak się zagadaliśmy, że nie zauważyliśmy jak Caro wyszła. Szybko popędziliśmy do wyjścia, i zauważyliśmy ją z jakimś gościem, trzymali się za ręce. Leo zrobił im zdjęcia, ale chyba to żaden dowód, bo nie widać dokładnie, że to akurat ona. Weszliśmy do samochodu, a tam Mario i Lea śmieją się i rozmawiają.
- Wiecie co? Po kij Wy tu siedzieliście? Caroline wyszła ślepoty jedne. - uniosłam się.
- Fuck, zapomnieliśmy w ogóle o niej. - zaśmiał się Götze.




«Lea»
- Jedziemy za nimi. - wskazałam na ciemnego Land Rover'a. 
Tym razem doprowadzili nas do parku. Wyszliśmy za nimi, tylko bardzo dyskretnie. Tym razem zadanie podjęłam ja i Mario. Nie wiem dlaczego, ale schowaliśmy się za krzakami, w celu obserwowania tlenionej blondynki. Mieliśmy przy sobie aparat fotograficzny, robiłam im zdjęcia co kilka sekund. Gdy zniknęli nam z oczu, miałam lekkie obawy.. Sprawdziły się.
- Ekhem. - chrząknęła Caroline, która ni stąd ni zowąd stała nad nami. - Co tu robicie.
- Obserwujemy Car... - odparł Mario, po czym dostał ode mnie w bok.
- Cary. To taka śliczna odmiana motyli. - zmyśliłam na poczekaniu.
- Aa, okey, nie będę wam przeszkadzać. Pa. - zapiszczała.
- Pa. - zaśmiałam się. - Ty durniu, prawie wypaplałeś. - zwróciłam się do bruneta.
- Sorry no, tak jakoś mi się wymsknęło. - powiedział.
- Na szczęście jest taka tępa, że każdą bajeczkę można jej wcisnąć. - rzekłam, a on przytaknął.
- Kto jest tępy? - znowu Caro.
- Moja nauczycielka od matematyki. - kolejne kłamstwo.
- Aha, chciałam zobaczyć tego motylka. - nienawidzę jej głosu.
- Aaa kurde, Mario debilu gdzie on jest!? - udałam wkurzoną.
- Jenyy, uciekł nam. - zasmucił się.
- Miałeś go obserwować! - krzyczałam. - Caro sorry, ale ten idiota go nie dopilnował i zwiał. - mówiłam najmilej jak mogłam.
- Może innym razem. - odparła.
- Kochanie idziesz? - krzyknął chyba ten typ.
- Chyba ktoś Cię woła. - zaśmiał się Mario.
- Nie znam go. - wypierała się. - Pewnie się pomylił.
- Nie umiesz kłamać. - powiedziałam.
- Ale naprawdę. - stawiała na swoim.
- Z nieznajomymi się całujesz? - zapytał Götze, pokazując jej zdjęcie, na którym się "lizali".
- Skąd to masz? - widać było, że się zdenerwowała.
- Akurat motyl tamtędy przelatywał. - zaśmiał się.
- Nie mówcie nic Marco, proszę. - błagała.
- Jak to? Musimy. Zawsze jestem szczera z moim bratem, w porównaniu do Ciebie. - miałam ochotę, wybuchnąć śmiechem, ale jakoś się opanowałam.
- Ile chcecie? - zapytała.
- Chora jesteś, ja mam więcej hajsu przy sobie niż ty w życiu. - mówiłam, a Mario się lał. - Taka prawda.
- To co?
- Po prostu sama zniknij z naszego i Marco życia, albo my Ci pomożemy. - zaszantażowałam. - Wyjedź gdzieś, chętnie Ci kupię bilet.. Hmm najlepiej na Alaskę, albo do jakiejś dżungli, na pewno zaprzyjaźnisz się z dzikimi zwierzętami.
- Nigdy, już lećcie się poskarżyć, i tak wam nie uwierzy. - rzuciła oschle.
- Zobaczymy, zobaczymy. - zaśmiałam się. - Bye! Była bratowo!
*
Wróciliśmy do samochodu i we czwórkę pojechaliśmy do domu Reus,a.
- Siema. - powiedział, gdy otworzył nam drzwi. - Lea?
- Tak, tak. Chyba znowu mnie nie wygonisz? - zapytałam.
- Nie i prze-prze..... - nie mógł się wysłowić.
- No mów, słuchamy. - zaśmiał się Götze.
- Przepraszam.. Byłem wściekły.
- Dobra, nie ważne. Mamy sprawę..
- Wchodźcie. - powiedział.
- Ok, więc tak.. Mówcie wy, bo mnie zapewne ochrzani. - zaśmiałam się.
- Caro Cię zdradza. - zaczął Leo.
- Boże, wiem, że za nią nie przepadacie, ale nie musicie zmyślać. - podniósł głos.
- Poprawka.. - nienawidzimy jej, choć nie jesteśmy na tyle głupi, żeby Cię okłamywać, Marco serio! - mówił Mario.
- Dobra.. W ogóle skąd takie przypuszczenia? - zapytał.
- Żadne przypuszczenia, tylko czysta prawda. Patrz. - pokazaliśmy mu zdjęcie.
- Śledziliście ją!? - krzyknął.
- Ktoś musiał Ci to udowodnić, dla Twojego dobra. - odezwałam się.
- Ja pie***le. - złapał się za głowę.
- Maaarco! - do domu wbiegła Caroline.
- Wynoś się stąd. - odparł stanowczo.
- Nie, Marco dopóki mnie nie wysłuchasz, nie wyjdę. - powiedziała.
- Jak masz zamiar nakłamać, to tam są drzwi. - wskazałam na wyjście.
- Zamknij się gówniaro!
- Kapkę szacunku, poproszę. - zaśmiałam się, iż nie ruszały mnie jej słowa.
- Marco. - zawyła. - Ten typek, on się na mnie rzucił, obmacywał... - udawała, że płacze.
- Tak kur*wa, gadaj dalej głupoty.. Byłaś z nim w kawiarni, szliście za rękę po parku, wołał na Ciebie "kochanie", a ty pieprz***, że się na Ciebie rzucił.. - wkurzyłam się na maksa, miałam straszną ochotę jej przywalić i mało brakowało, tylko IDIOTA o nazwisku Götze mnie powstrzymał. Marco siedział i patrzył się w podłogę, domyślam się, że nie wiedział co robić, ale ja sama bym ją wywaliła za drzwi, bez żadnego wahania. - I co teraz zrobisz? - zwróciłam się do brata.
- Nie wiem, co o tym myśleć. - powiedział. - Skąd wy możecie wiedzieć, że mnie zdradziła?
- Nie rusza Cię to, że migdali się z innym? Serio? - tym razem uniosła się Jess, co do tej pory siedziała cicho.
- To nie znaczy, że zaraz wskoczyła mu do łóżka! - odparł.
Tamta dalej wymuszała płacz. Wkurzył mnie ostro Reus... Niech jeszcze powie, że my wszyscy chcemy ją po prostu udupić. Chcemy, ale jego dobra. Ona do niego nie pasuje. Jest strasznie zazdrosna, o byle co, że aż mi szkoda jej głupoty i tej pustej główki. Mózg ma mniejszy, niż pestka od wiśni. Jak jej to wybaczy, to jest masakrycznym dupkiem, ale niech nie myśli, że ja odpuszczę. Będę szukać nadal dowodów, póki w końcu zdobędę taki na którym definitywnie zakończy się ten chory związek.
- Wierzysz jej? - zapytał Bittencourt. - Okej, ale my jako Twoi przyjaciele i siostra. - wskazał na mnie. - Robimy to, abyś był szczęśliwy, zamiast dusił się w związku, jako chłopak jej. - wskazał na Caro.
- Przyjaciele, ot tak nie rozbijają związku kumpla. - rzekł.
- Marco, oni chcieli, żebym Cię sama zostawiła i namawiali mnie na wyjazd. - wydukała niby zapłakana blondynka.
- Trzymajcie mnie, bo zaraz jej przyrąbie... - próbowałam złagodzić słownictwo.
- Pamiętasz ten dzień, co się pokłóciliśmy? - zapytałam.
- Tak, no i co z tego?
- To, że ciągle wymiguje się tą samą wymówką. - powiedziałam, już spokojniej.
*
Marco z tego wszystkiego poszedł się położyć i zapewne przemyśleć te wszystkie sprawy. Szczerze, moim zdaniem to nie ma nic do myślenia.
Blondi na szczęście poszła, bo Reus ją o to poprosił -,-My zostaliśmy w jego domu, robiąc niemały burdel.
- Łooo, patrzcie co znalazłem. - Leo pokazał nam czerwone pudełeczko, a w nim śliczny pierścionek zaręczynowy.
- Hahahahahah. - nie mogłam powstrzymać śmiechu. - On serio jest taki głupi!?
Boże, że on niby chciał się jej oświadczyć, beka z ludzi.
Nie dopuściłabym do takiej hańby, ale chociaż niezła frajda by była, gdybym w dniu ich ślubu wleciała jak oparzona do kościoła i krzyknęła: "Koniec ceremonii, chałupa się pali!" To jako pierwsze mi weszło do głowy, i mina Caro - bezcenna. Już sobie to wyobraziłam, świetne widowisko ;D Dobrze, że tego nie zrobił...
- Marioo? - zapytał niepewnie Bittencourt. - Czy wyjdziesz za mnie, kochanie Ty moje?
- Oczywiście królewno. - powiedział.
- Ugh -,- Ja jestem księciem. - obraził się.
- Nie... Jesteś ode mnie mniejszy, czyli będziesz babą. - trzymał na swoim Götze.
- Wielka różnica, założę szpilki i będę wyższy.. Masz babo problem. - odparł.
- O-okey. - śmiałyśmy się z Jess.
- Nie śmiejcie się, tylko powiedzcie, który z nasz bardziej przypomina dziewczynę? - zapytali.
Chwilę się przyjrzałyśmy.
- Mario! - zaśmiałam się.
- Mario. - powtórzyła przyjaciółka.
- Ha! Wiedziałem to od początku. - cieszył się Leoś.
- Dzięki. - zwrócił się do nas ponuro.
- Nie ma za co! - szczerzyłam się.
*
W końcu na dole w salonie zawitał pan domu - Marco. Pytaliśmy się go, co dalej i w ogóle, ale on na żadne nie odpowiadał. No po prostu nic nie mówił. Oprócz tego, że zadzwonił do swojej dziewczyny, mam nadzieję, że zaraz byłej... Kazał jej przyjść, teraz, natychmiast.
*
Gdy już przyszła, miałam nadzieję, że ją wywali na zbity pysk.
- Caro, wiesz, oni Cię nie znoszą... ale to nie znaczy, że Ci nie wybaczę. - zaczął Reus, a we mnie aż się gotowało ze złości.
- Naprawdę? - zapytała i chciała się do niego przytulić...
- ... !



________________________
Zostawiam szósteczkę dla was! ;)
Moim zdaniem rozdział mi nie wyszedł ;/ Ale to wasza opinia liczy się najbardziej ;*
Zachęcam do motywacji dla mnie! Czyli duuuuużo w ciul komentarzy ;D
Zapraszam do zakładki : Zapytaj bohaterów! ;) Zadawajcie tam pytanie, chętnie odpowiem na wszystkie! ;>
Oczywiście dotyczące postaci występujących w tym blogu ;]
Zapraszam także na nowy rozdział, praca-laczy-ludzi-bvb.blogspot.com  ...
Każdy kom..... mile widziany ;) Tak samo z obserwatorami ;)
Starczy tego przynudzania :D 

Zostaw po sobie ślad <3

Pozdrawiam;*
Juliana.

14 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział! Cary śliczna odmiana motylków, myślałałam, że pęknę ze śmiechu. Jaka ta Caro jest głupia, żeby w takie coś uwierzyć. Nie mogę z tej blondyny. Mam nadzieję, że Marco robi sobie jaja, że niby jej wybacza. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Obserwowanie motylków, zawsze spoko :D Caro i jej pusty łeb, rozwala system xD Na pewno nie chciałabym takich detektywów jak Goetze i Lea :P
    A tak na poważnie, to mam nadzieję, że zrobisz coś z tym Reusem, bo ja nie wytrzymam!
    Czekam na nexta :)
    Pozdrawiam, Wiesia :* :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest boski.:**
    Ale ta Caro jest głupia.Mam nadzieję że Marco się ogarnie. I że on tylko żartuje że jej wybaczy.
    czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział! :D Czytając go pokładałam się ze śmiechu, najpierw obserwowanie motylów a później oświadczyny Leo! xD Mam nadzieję, że Marco zmądrzeje i posłucha przyjaciół zamiast tej tlenionej blondyny! Czekam na następny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super! Mam nadzieję, że Marco jej nie wybaczył. Jeśli tak to jest skończonym debilem. To ich obserwowanie motylków xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie no Reus, jej jeszcze wybaczy? No way! To się nie może wydarzyć. Mario- dziewczynka, powaliłaś mnie tym fragmentem. Gadką o motylkach mnie kupiłaś, ja bym czegoś takiego za nic w życiu nie wymyśliła. Masz kochana wyobraźnię. Mam ogroomną nadzieję, że Marco nie wybaczy Caroline, a Mario będzie z Leą. Bardzo na to liczę. Rozdział zajebisty ;d Jeśli potrzebujesz tak dużo motywacji, to chętnie ci napiszę jeszcze tysiące komentarzy. Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam, Paulina ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ta głupia Caro mnie wkurza niech spada na drzewo prostować banany ! a co do opowiadania podoba mi się ten rozdział wesoły dzięki Mario ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech ta Caro spada! Marco nie może jej wybaczyć! -.-
    Mam nadzieję że Lea będzie z Mario.
    Czekam z niecierpliwością na nn <3 Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak to nie wyszedł?! Wspaniały!
    Grr..głupia Caro!
    Marco będzie idiotą jak jej wybaczy!
    Mario<3
    ,,- Marioo? - zapytał niepewnie Bittencourt. - Czy wyjdziesz za mnie, kochanie Ty moje?
    - Oczywiście królewno. - powiedział.
    - Ugh -,- Ja jestem księciem. - obraził się.''
    Najlepszy fragment!! XD
    Czekam na następne posty!
    Pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaaaajebiiiozaaa <3 Mario i Lea musi być coś między nimi są dla wg stworzeni !!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. nominowałam cię do The Versatile Blogge wiecej tu--->http://marco-emila.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogge.html a przy okazji zapraszam na dwójeczkę.Dopiero teraz zaczełam czytać tego bloga ale w nocy go nadrobię i będzie wszsytko ok będę go dalej czytać pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Nominuję Cię do The Versatile Blogge. Więcej czytaj tu ---> http://meine-liebe-bvb.blogspot.com/2013/08/the-versateile-blogge.htm

    OdpowiedzUsuń
  13. nadrobiłam:)
    Uwielbiam < 3
    Jak on jej wybaczy to naprawdę...chyba na głowe upadnie-.-
    Zapraszam do siebie: http://pamietnikzdortmundu.blogspot.com/
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń
  14. co za wstrętna baba z tej Caro-.-
    Mario i Lea- coś sie kroi:)
    Zapraszam do siebie:http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/
    Buziaki:**

    OdpowiedzUsuń