poniedziałek, 4 listopada 2013

14.

[ - Może się powtórzę, ale Kocham Cię. - powiedział cichutko.
Uśmiechnęłam się delikatnie... ]


- Nic nie powiesz? - zapytał.
- Chciałabym, ale nie potrafię. - szepnęłam.
- Hmm? - nie rozumiał.
- No nigdy tego nie mówiłam, nikomu. - nadal mówiłam cicho, ale tak, żeby dało się usłyszeć.
- Mogę Ci pomóc.
- Eee, jak? - tym razem to ja nie rozumiałam.
- Po prostu mów czy tak, czy nie. - powiedział, a ja przytaknęłam.
- Masz mnie dość?
- Czasem. - zaśmiałam się.
- Nie chcesz mnie widzieć?
- Nie.
- Lubisz mnie?
- Nie. - szczerzyłam się.
- Głodna jesteś?
- Trochę.
- Mam zrobić kolację?
- Potem.
- Ok.
- Jesteś alkoholiczką?
- Nie. - śmiałam się.
- Emm... Kochasz mnie?
- Nie, znaczy... Chyba. - spuściłam wzrok.
- Czyli mam szanse?
- Nom. - po tej odpowiedzi, lekko się zawahał, ale pochylił się nade mną (nadal leżałam mu na kolanach) i złożył na moich ustach delikatny pocałunek, odwzajemniłam gest, dając chłopakowi do zrozumienia, że mi także na nim zależy.
- Co na kolację? - odkleiłam się od niego.
- Ty. - zaśmiał się.
- Ale serio jeść mi się chcę. - nawijałam.
- W sumie mi też.
- To chodź. - pociągnęłam go za rękę do kuchni. - Co ty tu masz. - otworzyłam lodówkę. - Człowieku co ty jesz? Tu prawie nic nie ma.
- Było... Rano.
- Super, no to głoduj, a ja spadam do domu.
- Nie idź, już wiem! - krzyknął nagle.
- Oświeć mnie. - odparłam.
- Zróbmy naleśniki. - zaproponował.
- A mąkę masz?
- No tu w szafce. - wyjął.
- Już myślałam, że palniesz coś nie na temat. Ty tak potrafisz. - zaśmiałam się, gdy rozrabiałam ciasto.
- Ach tak? To niby kiedy coś powiedziałem nie tak?
- Ciągle tak mówisz. - rzekłam.
- Ja?
- No ty!
- Grabisz sobie. - podszedł bliżej.
- Grabić to można liście. - mruknęłam.
- Słyszałem.
- Super. - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Mam basen i nie zawaham się go użyć. - groził mi.
- Jej, nie wiedziałam, a ja mam mąkę i też się nie waham, patrz. - sypnęłam mu w twarz.
- O nie. - wziął mnie znienacka na ręcę i niósł w stronę tylnych drzwi.
- Kur*a nie zrobisz tego! - krzyczałam.
- Nie bądź taka pewna.
- Nie, nie, nie proszę. - piszczałam, gdy wisiałam już nas basenem, dosłownie.
- Nie zasługujesz na litość, czeka Cię cieplutka kąpiel.
- Dochodzi 23, jest zimno, a ty chcesz żebym była chora i nie wychodziła z domu? - "oburzyłam się."
- Chcę, żebyś miała nauczkę.
- Ale ja już za dużo razy łaziłam cała mokra, przez ten twój piep*zony basen!
- Dobra odpuszczam DZISIAJ, bo mi Ciebie szkoda. - zaśmiał się.
     Wróciliśmy do kuchni, skończyłam robienie naleśników, najedliśmy się i tyle.
- Narka. - powiedziałam i kierowałam się w stronę drzwi.
- Stój!
- Czy ty zawsze musisz mnie zatrzymywać?
- Noooo. - szczerzył się. - Przecież Cię nie puszczę o tej porze do domu.
- To mnie zawieź. - odparłam.
- Nie, dziś zostajesz ze mną.
- Chyba Cię Pan Bóg opuścił chłopcze. - zaśmiałam się.
- I tu się mylisz dziewczynko. - poczochrał mi grzywkę.
- Ja Ci dam dziewczynko, dzieciaczku!
- Ok, w sumie mogę być i dzieckiem, ale i tak zostajesz.
- Chciałbyś.
- Właśnie chciałbym, dlatego idziemy na górę. - zarządził.
- Jasne  i co jeszcze ciekawego powiesz? - totalnie zignorowałam jego słowa.
- Nie dyskutuj ze mną młoda.
- Tak jest mniejszy szeregowcu! - miałam z niego bekę.
- Ja Mario melduję, że ta oto niewiasta coś do mnie mówi, ale wcale jej nie słucham.
- Rzeczywiście śmieszny jesteś. - rzekłam ironicznie. - Nie no serio, albo mnie zawieziesz albo idę sama.
- Dobrze, chodź. - sięgnął po kluczyki od samochodu i razem udaliśmy się do tego pięknego Astona Martina DB9.





*~Miesiąc później~*
Przez te kilka tygodni, nieco się zmieniło, mianowicie mam inną fryzurę. No, a jeśli chodzi o Mario, to nie jesteśmy razem, ale przez ten czas zrozumiałam, że jest dla mnie ważny. Boże.. jeszcze kilka lat temu bym nawet nie pomyślała, że się zakocham w tym debilu. No cóż zdarza się...





Retrospekcja:
[gimnazjum]
- Mario debilu, wyrzuć to! - krzyczałam, gdy ten chodził z obrzydliwym pająkiem w ręku i jak zwykle mi dokuczał.
- Patrz Lea jaki on fajny, taki włochaty, wymiękasz? - podszedł do mnie.
- Fuuuu. - strzepnęłam mu spider'a z ręki. - Boże gdzie on jest? - panikowałam.
- Siedzi Ci na ramieniu. - powiedział całkiem poważnie.
- Coo!? Zabierz go. - darłam się wniebogłosy pod budynkiem szkolnym, a Marco z Mario się ze mnie śmiali.
- A co tu się dzieję? - ze szkoły akurat wychodziła wychowawczyni bruneta.
- Lea się boi takiego malutkiego stworzonka. - pokazał nauczycielce.
- Wy młodzież, tak dziwnie okazujecie uczucia. - skwitowała. - I nie strasz Lei, bo nic Ci nie zrobiła, to dobra dziewczynka. - powiedziała i poszła.
- Do czasu. - mruknął młody Götze.
- Słucham? - zatrzymała się. - Mówiłeś coś?
- Nie, nic.
- Do widzenia. - odparła.
- Do widzenia. - odpowiedzieliśny chórem.
- Tak na marginesie, jesteś idiotą number one jakiego kiedykolwiek spotkałam. Już Marco fajniejszy. - powiedziałam i strzeliłam "focha". - A i dziś się do mnie nie odzywaj!
     Resztę godzin w szkole go olewałam. Codziennie się kłóciliśmy za byle co i zawsze na tej samej przerwie czyli najdłuższej. To nasza tradycja.  Nie miałam innych przyjaciół, ale na szczęście rok póżniej do mojej klasy doszła Jess, z którą od razu się zaprzyjaźniłam. Spędzałyśmy ze sobą mnóstwo czasu, jednak nigdy nie należała do naszej paczki w składzie; Ja, Marco i Mario, którego szczerze nie lubiłam, a dużo z nim dyskutowałam.






Teraźniejszość:
*~Marco~*
Bardzo polubiłem i dobrze poznałem Jessicę, jest świetna po prostu. Miła, wyluzowana, no i przede wszystkim z poczuciem humoru. Teraz nie patrzę na nią jako kumpelę mojej siostry tylko jak na swoją przyjaciółkę, jak na razie. Jestem strasznie ciekawy reakcji Lei, co powiedziałaby na to, gdybym jej się wypaplał, no ale cóż na razie poczekam.





*~Lea~*
Strasznie nudziło mi się w domu, ale gdy ktoś zadzwonił do drzwi, leciałam jak głupia, żeby je otworzyć.
Okazało się, że to Jess.
- O hej! Boże, ratujesz mnie od tej szarej rzeczywistości. - przywitałam ją.
- Sorry Lea, jest może Marco? - zapytała, a ja wywaliłam gały na wierzch.
- Maaaaaarco białasie, masz gościa. - krzyczałam.
- Kto przyszedł? - od krzyczał. - Aa Jess, siemka. - uśmiechał się.
- Czy ja o czymś nie wiem? - stałam i gapiłam się, to na Marco, to na Jessicę.
- No nie patrz się tak. - powiedziała brunetka.
- A wiesz jak to wygląda z mojej perspektywy? Tak LOL! 
- No ja nie mówię, kto taki leżał u MOJEGO PRZYJACIELA NA KOLANACH! - podkreślił cztery ostatnie słowa.
- Dobra, uroczo wyglądacie wy mordki moje! - zaśmiałam się. - No idźcie na tą randkę, bo widzę Reusik, że z "Nieprzewidywalną" nie wyszło. - dodałam.
- No właśnie. - wybuchnęli śmiechem.
- Coś nie tak?
- Nie, ale nie obraź się, że tu zostaniemy.
- Nie no spoko, ja też mam plany na dziś. - ucieszyłam się.
"Ku*wa ja nie mam żadnych planów!" - mówiłam do siebie w myślach.
- A to baw się dobrze. 
- No tak, tylko pójdę się wypindrzę, trzeba jakoś wyglądać c'nie? - gadałam głupoty, co nieźle mi wychodziło.
- Gdzie się wybierasz?
- A no tu i tam... Nie wiem! Spontan Woohooo! - wymachiwałam dziwnie rękami.
- Brałaś coś?
- No co wy? Pff, ja!? Nigdy, lubię machać, nie wiedzieliście? 
- Nie.
- Dobra, zasady chyba znacie? - zapytałam.
- Jakie są? - zaśmiał się Marco.
- No wiecie.. łóżka nie rozwalcie, i w ogóle założyłam tam monitoring jakby co, więc wszystko będę miała nagrane, zresztą w łazience, salonie, kuchni i wszystkich pomieszczeniach oprócz mojego pokoju są kamery, świetnie ukryte przeze mnie. Nic się nie umknie, jak wrócę to zobaczę, czy byliście grzeczni. - rozgadałam się.
- Skończyłaś?
- Nie, jeszcze.. a tam. Tak skończyłam! - było mi gorzej, chyba.
- Dziękujemy za rady! Też Cię kochamy. - zaśmiała się przyjaciółka.
Ja pobiegłam się jeszcze przebrać i ogólnie poprawić makijaż i te sprawy.
Zeszłam na dół, gotowa do wyjścia.
- Narka, idę do mojego chłopaka, którego nie mam, jeszcze! - pożegnałam się.



*



     Jak można było się domyślić, poszłam do Mario. Drzwi otworzył mi uśmiechnięty brunet, nie odezwałam się i nie czekając na reakcję, szybko zarzuciłam ręce wokół jego szyi i wpiłam się w jego usta. Panowały nade mną emocje, ale to chyba dobrze, bo udowodnię tym, że też mam uczucia. Chłopak odwzajemniał moje gesty. Nie poznaję samej siebie! W końcu oderwał się ode mnie, oznajmiając, że:
- Moja rodzinka złożyła mi wizytę i siedzą w salonie. - mówił cicho.
- Kurcze, weź się wymknij na chwilę, powiedz, że idziesz do sklepu po coś czy co. - doradziłam mu.
- Dla Ciebie wszystko. - zamknął drzwi chwilowo. - Idę do sklepu, bo chleba nie ma, chcecie coś? - wszystko było słychać na dworze.
- Przecież masz chleb? - to chyba jego mama.
- Resztówka, niedługo będę, nie uciekajcie. - zaśmiał się i wrócił do mnie.
- Po chleb. Hahaha. - śmiałam się.
- No co? Wymyśliłabyś coś lepszego?
- Jasne, gdybyś Ty wiedział ile nazmyślałam w domu, zanim tu przyszłam. Jessica siedzi u mnie w domu. - powiedziałam.
- Zostawiłaś ją?
- Nie, ona przyszła do Reus'a. - odparłam.
- Żartujesz?
- Właśnie nie.
- Szykuję się jakiś związek? - zapytał.
- Nie wiem, nie wygląda, ale może... Jak coś to nawciskałam im bajeczki, że kamery są w całym domu i potem wszystko obejrzę. - zaśmiałam się.
- Niedobra ty! - szliśmy do sklepu.
- Wiesz co? Idź kup ten chleb.
- No wiem i jeszcze chipsy dla młodego. Widzisz jak mnie wykorzystują?
- Biedaczek. - udałam przejętą.
- Zaraz wracam. - pobiegł do sporzywczaka.
Po kilku minutach wrócił.
- Chodź gdzieś. - odparł. - W domu powiem, że kolejka była. - zaśmiał się.
- Krótki spacer?
- Może długi?
- Nie no, rodzina przyjechała. Zaraz Cię muszę odstawić do domu. - naśmiewałam się.
- A weź przestań. - rzekł. - Dobra mniejsza, teraz mi wytłumacz, co to było?
- Ale co?
- Te milutkie powitanie.
- To źle? - spytałam.
- Wręcz przeciwnie, ja mogę tak ciągle. Pokazać?
- Potem. - powiedziałam.
- Okej. - ucieszył się.
- To leć ugość rodzinkę. - powiedziałam, gdy byliśmy prawie pod domem Mario.
- Weź jeszcze raz! - poprosił.
- Co?
- No wiesz. - zaśmiał się.
- Proszę. - pocałowałam go delikatnie w usta.
- Potem wpadnę. - przesłał mi buziaka w powietrzu.



*



Było jakoś przed 21, a tamci nadal siedzieli w salonie. Nie przeszkadzałam im, tylko z nudów siedziałam na schodach. Nie podsłuchiwałam, oni po prostu zbyt głośno mówili.
- Wiesz, że ona tam siedzi na schodach? - zaptał blondyn swoją towarzyszkę.
- Hah wiem. - odpowiedziała rozbawiona.
- Wołamy ją?
- Tak, jest zbyt samotna. 
- Kto samotny? - zeszłam do nich, żeby nie było, że słucham.
- No ty. 
- Ja? Chyba was głowa boli... Ja i samotność, kto to słyszał? - wypierałam się.
- To co robiłaś, sama na górze?
- Oglądałam nagrania z monitoringu. - zmyślałam.
- To gdzie je masz?
- Wywaliłam przez okno na podwórko sąsiadów, a tam zabrał je pies i pobiegł gdzieś daleko. A dlaczego pytacie, nie macie życia prywatnego?
- No jak widać nie, Twoje życie jest takie interesujące. - zaśmiał się Reus.
- Nie mogłoby być inaczej. - powiedziałam i rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. - To pewnie do mnie. - poszłam otworzyć.
- Ona coś brała. - stwierdzili.
Otworzyłam drzwi, a tam Götze.
Tak samo jak ja wtedy, z samego wejścia zaczął mnie całować.
- Kto to? - zapytał Marco.
- No przecież mój narzeczony. - krzyknęłam, a chłopak próbował nie wybuchnąć śmiechem.
- Może nam go przedstawisz?
- Jasne. Poznajcie Franklina mojego przyszłego męża. - miałam bekę z siebie.
- Cześć, jestem Franklin, dla znajomych Franuś i jestem piłkarzem lepszym od tego Reus'a czy jak mu tam. - zmienił głos.
- A tak na poważnie to idźcie sobie gdzieś i nie wracajcie do północy. - powiedziałam.
- Mi pasuje. - stwierdził Mario.
- Dobrze, ale pamiętajcie dzieci, jestescie za młodzi na niańczenie dziecka. - odparł Reus. - Łoo Franuś niezła fura, za ile kupiłeś?
- Był na przecenie, ale drogi, całe 5 euro mnie to kosztowało, czyli calutka wypłata Reus'a. - odpowiedział.
- No to było się licytować tak, żeby za 1 euro kupić.
- Następnym razem będę pamiętał.
- Mam nadzieję, to Pa. - wyszli.
- To co robimy, narzeczono? - zaśmiał się.
- Pogadajmy o traktorach. - śmiałam się.
- No nie. Kunegundo zlituj się.
- Jeszcze raz tak powiesz to wylecisz z tego domu. - powiedziałam stanowczo.
- Przepraszam najdroższa. - pocałował mnie w ręke.
- Może być, ale wolę Mario tego prawdziwego idiotę. - wyznałam.
- Takiego? - wziął mnie na ręce, a ja owinęłam nogi wokół jego bioder.
- Mhmm.
- Fajnie co? - zaśmiał się.
- Mhmm. 
- To wkurzające. - skwitował.
- Mhmm.
- Lea nooo!
- Teraz wiesz co wtedy czułam. - odparłam rozbawiona... 






*******************
Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu czternastka.
Na razie dodaję w surowym stanie, czyli bez porządnej czcionki, dośrodkowań itd...
Jutro jak wbiję na kompa to to poprawię :-) 

Pozdrawiam.
Juliana.


14 komentarzy:

  1. Nieziemski rozdział! Kocham te twoje opowiadania! Twoje poczucie humoru mnie po prostu rozbraja.
    No siedzę i szczerze się do monitora. Ciekawe jak tam dalej potoczą się ich losu. Czy Lea będzie z Mario, a Jess z Marco. Czekam z niecierpliwością! Pozdrawiam i życzę weny. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super!!
    Mam nadzieję że Marco będzie z Jess, a Mario z Leą :)
    Idę po chleb xD Padłam, leże i nie wstaje xD
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny rozdział! <3 I te teksty :3
    Czekam teraz na to żeby Mario był z Leą a Marco z Jess
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Może się kurcze powtórze ale żadam aby oni byli razem!
    Tak sie to fajnie czyta no!
    Uwielbiam te dialogi no:)
    Życzę weny duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo!
    Buziaki:**
    http://bvb-mojamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. MASAKRA!! Czy te Twoje rozdziały zawsze muszą być takie zarąbiste?! Ten, to rozwalił mnie od środka! Serio, mówiłaś prawdę, że cała głupota poszła na ten rozdział xD Obyś częściej miała na bani xD GENIUS! <3
    Nie pochwalam związku Mario i Lei, ale to już inna kwestia... Trochę dziwna ta ich relacja, więc zrób coś z tym, bo nie wytrzymam!
    Także ode mnie to na tyle i czekam na następny :)
    Pozdrówki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wierze ! Jesteś fenomenalna ! Nie ważna czcionka i wgl ! ;D Rozdział jest wspaniały , tak jak i TY <3
    W końcu Mario i Lea ;* ;D Cieszę się bardzo z tego ;)) Warto było tyle czekać na ten rozdział ;D Mam nadzieję , że niedługo pojawi się kolejny rozdział ;D



    Pozdrawiam, Karinka <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty rozdział jak zawsze! Mam nadzieję że Mario będzie z Leą, a Marco z Jess :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! Uwielbiam to opowiadanie :) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  8. świetnie piszesz. a rozdział po prostu cudowny . a w wolnych chwilach zapraszam do mnie : http://cecilia-zayn.blogspot.com/ mile widziane komentarze :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zarąbisty rozdział ;)


    czekam na następny .

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne *.* zajebiste
    Dawaj next
    Kocham to opowiadanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. hahah kocham to opowiadanie!
    Mario mnie rozbraja!<33
    No gołąbeczki wszystkie muszą być razem no!:)
    Pozdrawiam:**
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. to jest takie cudowne, że aż brak mi słów ♥

    ZUZU

    OdpowiedzUsuń
  13. Bajeczne :)
    czekam na nexta :)
    tymczasem zapraszam do mnie :*
    http://where-look-for-hope.blogspot.com/
    http://bvbstorymarzeniasiespelniaja.blogspot.com/
    http://forever-the-best-friends.blogspot.com/
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Hah.xD Ich głupota mnie rozwala.^^
    Świetnie jak zawsze , nie mogę doczekać się następnego.
    Pozdrawiam.<3

    OdpowiedzUsuń