wtorek, 12 listopada 2013

15.

*
...

- To co robimy? - spytał.
- Nie wiem.
- Czyli?
- Nic.
- A ja mam lepszy pomysł! - dostał olśnienia.
- No, dawaj. Zabłyśnij. - zaśmiałam się.
- Czy my jesteśmy ... razem? - speszył się, co było nie w jego stylu.
- Hmmmm.. A chciałbyś?
- Jasne, że tak. - odpowiedział.
- No to ... nie wiem. - śmiałam się.
- A więc chyba mogę zrobić tak? - położył mnie na łóżku. - I tak. - był nade mną, na szczęście mnie nie zgniótł tylko całował.
- Chyba. - odpowiedziałam cicho.
Pozbawieni koszulek. Kontynuowaliśmy czułości.
- Jestem! - w całym domu rozległ się krzyk blondyna.
- Cholera. Przecież miał tak prędko nie wracać. - zdenerwował się.
- Mario, już po północy. - oznajmiłam zerkając na zegarek w telefonie.
- To i tak za wcześnie.
- Weź idź do niego, a ja się ogarnę. - nakazałam.
- Dobra. - założył koszulkę i wyszedł.
Zrobiłam to samo i po niedługiej chwili zeszłam na dół. Reus zdążył już się rozsiąść na kanapie i nawet nie zauważył, że jesteśmy tuż za nim.
- A ty co tak się rozkraczyłeś jak żaba na liściu. - zaśmiałam się i przestraszyłam biedaka.
- Boże Lea, co się tak skradasz. - powiedział, a ja usiadłam obok niego, jednocześnie machając ręką w geście, żeby Götze po cichu się zmył.
- No nie machaj tak, bo zaraz mi się oberwie.
- Sorry, coś lata, jakaś mucha chyba. - kłamałam. - Coś zimno, chyba drzwi niedomknięte, sprawdzę. - poszłam w kierunku wyjścia, udałam że zamykam drzwi, a tak naprawdę wyszłam na moment.
- Czekaj. - szeptałam.
- Już myślałem, że puścisz mnie tak bez pożegnania. - mówił cicho.
- Dobrze myślałeś.
- Ale noo..!
- Cicho.
- To chodź tu do mnie. - wołał, a ja posłusznie podeszłam.
Oparł mnie o drzwi samochodu.
- Matko, te auto chyba z zamrażalki wytrzasnąłeś. - zadrżałam z zimna.
- Możliwe, ale za to Ty zawsze ogień w sobie masz. - złożył delikatny, subtelny pocałunek na moich ustach.
- Dobra, dobra. Spadaj już. - 'odkleiłam się' od autka.
- Pa.
- Szerokiej drogi, wąskich zakrętów. - powiedziałam na odchodne, i weszłam do cieplutkiego domu.
- Gdzie byłas? - zapytał braciszek.
- Na huśtawce.
- A Mario gdzie?
- Już dawno w domu, a co?
- Bo jego samochód stał przed domem.
- Zostawił, wiesz po piwie się nie jeździ. - odparłam.
- Słyszałem dopiero jak odjeżdzał.
- No kur*a , mieszkamy na dużym osiedlu, a ty myślisz, że tylko u nas samochody jeżdżą?
- Tak.
- Ale to prawda, jakiś frajer zakręcał w naszym wjeździe. - tłumaczyłam.
- Jasne.
- Nie wierzysz mi? Ok, idź sprawdź.
- Nie chcę mi się, idę spać. - poszedł do sypialni. - I Tobie też radzę! - krzyknął jeszcze.
- Yhym. - także podążyłam na górę.
- Erotycznych snów. - powiedział donośnie ze swojego pokoju.
- Mówisz sam do siebie? - zapytałam.
- Do Ciebie. - krzyczeliśmy.
- Ok, to erotycznych. - zaśmiałam się.
- Dzięki. - wybuchnęliśmy śmiechem.



*



Następnego dnia:
Obudziłam się ze smile'em na twarzy, a nie mam pojęcia czym to było spowodowane. Zeszłam na dół, a tam Reus cały w skowronkach.
- Ty nie śpisz? - zdziwiłam się.
- No nie.
- Dziwne, ale domyślam się dlaczego. - zaśmiałam się.
- To dlaczego?
- Jaki sen?
- Żaden.
- Jasne.. Przyznaj się. - mówiłam.
- +18. - odpowiedział roześmiany.
- Wiedziałam! Na dodatek Marco Reus w roli głównej.
- Ee, nie. Ty. - zażartował. - Zaraz, zaraz rozmawiamy o mnie, a ktoś tu się szczerzy. - zauważył.
- Aa, bo Mario wpadł do kibla. Myślałam, że serio, a tu się budzę. - zaczęliśmy się śmiać.
Wyciągnęłam telefon i napisałam sms'a do Götze'go.

"Przyjedź do nas i udawaj, że przyszedłeś po samochód, Reus nic nie wie :D"

Po chwili odpisał:

"Zaraz będę."

Dosłownie za dwie minuty był. Poszłam otworzyć drzwi.
- No czeeeść. - szczerzył się.
- Hej.
- Kto to? - spytał blondyn.
- Ja. - powiedział nie kryjąc banana na twarzy.
- Po auto. - dodałam.
- Siema. - przywitali się po swojemu.
- To co, teraz na trening?
- No, dobrze że jesteś. Zabiorę się z Tobą. - powiedział Reus.
- Spoko, spoko. Lea jedziesz z nami?
- Nie dzięki. Już mam dość tych treningów. - odmówiłam.
- Byłaś tylko na jednym. - zaśmiali się.
- I o jeden za dużo. - odparłam.
- Dobra nie zmuszam. Chodź Marco. - wyszlli, a ja stałam w drzwiach. - Narka.
- Ten samochód wczoraj stał inaczej. - zauważył.
- Coś Ty? Wszystko tak samo, co do milimetra. - wciskałam kit.
- Zwidy masz i tyle. - skomentował także brunet.
- Może i tak. - powiedział z rezygnacją w głosie.
Oni poszli, a ja postanowiłam urządzić sobie mały chillout'cik. Czyli: sofa, laptop, telewizja, chipsy, żelki i piwko Tak to dobry plan. Zaczęłam od usadowienia siebie wygodnie na kanapie, następnie piloty w ruch i włączyłam sobie jakieś kanały muzyczne. Potem laptop na kolana i ... nie dosięgam do przekąsek. Więc jeszcze raz, odłożyć przenośny komputer, wyciągnąć ręce i sięgnąć po smakołyki. Znowu te urządzenie, które umożliwia siedzenie bez liku na facebook'u. Odpaliłam przeglądarkę, 'fejsa', na którym nie byłam x czasu. Miałam zaproszenie do znajomych od niejakiego Dawida Bednarka. Kojarzyłam to nazwisko, ale dopiero po jakimś czasie przypomniałam sobie kto to, mianowicie mój kumpel z klasy, jeszcze z Polski, czyli ostatnimi czasy widziałam go ponad 10 lat temu. To sobie typek o mnie przypomniał. Będę miła i zaakceptuję go, bo kiedyś zawsze się razem bawiliśmy, oczywiście nie sami, iż była jeszcze Julka i Kamil. Szczerze mówiąc nie tęsknie za mieszkaniem w Polsce, wolę Niemcy i kochany Dortmund. Nawet nie zauważyłam, że minęły już dwie godziny.. Ba, więcej.
- Hahaha. - usłyszałam śmiechy. Odruchowo zestawiłam puszkę z alkoholem na podłogę.
Nawet się nie odwracałam, tylko dalej oglądałam teledyski zagranicznych piosenek, akurat leciało ''House party''. Dlatego też podwyższyłam głośność tak, abym nie słyszała rozmów kolegów Marco.
- Ścisz to! - krzyknął Reus, a ja minimalnie przyciszyłam telewizor.
- Hej mała. - dosiadł się do mnie Götze.
- Widzisz, że tu miejsca nie ma? - zapytałam.
- Już jest. - położył moje nogi na swoje kolana.
- Ta super.
Po chwili wszyscy rozsiedli się w salonie, chciałam wyjść, ale Mario mi zakazał -,- Chcąc nie chcąc sztucznie przywitałam się z wszystkimi, a byli tam: Lewandowski, Aubameyang, Sahin, Reus, Götze no i ja - Reus xd.
Mario zaczął łaskotać mnie w nogę, za co kopnęłam go gdzieś...
- Auu. - krzyknął nagle, że wszyscy przestali rozmawiać i gapili się na nas.
- Nic się nie dzieje. - zaśmiałam się.
- Oni tak zawsze. - wyjaśnił kolegom mój lokator, a zarazem brat.
I wrócili do drążenia jakiegoś tak tematu, nawet ich nie słuchałam, Götze to samo.
Po chwili ktoś zaczął dzwonić do drzwi, a nikt nie ruszył swoich piłkarskich czterech liter. Ja byłam zmuszona otworzyć. No i przez przypadek trąciłam tą puszkę, przewróciła się. Na szczęście była już pusta.
- Wydało się, kto w tej rodzinie pije. - skomentował rudy-blondyn.
- Spadaj. - rzuciłam.
Otworzyłam drzwi, a tam Bittencourt. Dobrze, że całej drużyny wraz ze sztabem nie zaprosił, zresztą kij go tam wie.
- Wchodź. - powiedziałam.
- Cześć.
Wróciłam na swoje legowisko, bardziej się ściskając, aby zrobić miejsce kolejnemu koledze. Dla wygody ponownie trzymałam nogi na kolanach bruneta.
Ciągle wgapiałam się w ekran telewizora.
I znowu dzwonek do drzwi.
- Pie*dzielę nie idę. - oznajmiłam.
- Otwarte. - darł się.
Do domu tym razem wszedł Langerak.
- Siema. - przywitali się.
- To może ja już pójdę. - powiedziałam, zwalniając miejsce bramkarzowi.
- Zostań, zaraz Jess przyjdzie. - odparł Reus.
- O moja przyjaciółka przyjdzie.. Jak zwykle nie do mnie. - rzekłam. - A tak poza tym, rusz zadziec i przynieś kolegom krzesła. - zaproponowałam.
Ponownie chciałam opuścić grono chłopaków i wyjść, ale znowu Götze zatrzymał mnie, tak że siedziałam mu na kolanach... Wyglądało to dziwnie z innej perspektywy. W międzyczasie doszła Jessica, która usiadła obok Marco..
Dalej rozmawiali, a ten niegrzeczny Götze szeptał mi na ucho.. głupoty.
- Chodź na górę, wiesz po co.
- Chciałbyś.
- No właśnie, chciałbym. - złapał mnie za rękę.
- Ja też dużo rzeczy chciałabym, ale nie mogę.
- Daj przykład. - nadal mówiliśmy bardzo cicho.
- Np. Zejść z Ciebie. - zaśmiałam się. - Jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało, wiesz o co chodzi.
- Mhmm.
- Mario! - krzyknęli wszyscy.
- Co? Tak, tak. - odpowiedział, choć nie był świadomy jakie pytanie padło.
- Aha, dobrze wiedzieć. - wybuchnęli śmiechem. - Poza tym to w grupie nie ma sekretów.
- W ogóle to o co chodziło? - zapytał.
- Pytali, czy jesteś debilem. - tym razem to ja się roześmiałam.
- O Matko... Wiedziałaś?
- No, głucha nie jestem. - odpowiedziałam.
- O czym tak myślałeś?
- Ona wie. - wskazał na mnie.
- No powiedzcie.
- To nie dla dzieci. - zaśmiał się.
- Ughh.. - wyjęłam poduszkę, która robiła mi za podpórkę i walnęłam mu w łeb.
- Musisz zawsze mnie bić?
- Mhmm.
- Wredna. - skwitował.
- Ale i tak mnie kochasz. - zorientowałam się, że powiedziałam to głośno.
- Upss. - zaśmiał się.
- Czy my o czymś nie wiemy?
- Wiecie wszystko na bieżąco przecież. - wykręcałam się. - Późno już pójdę spać. - setna próba ucieczki... Nieudana.
- Jest siedemnasta. - oznajmił Sahin patrząc na zegarek.
- Czyli na mnie już czas. - mówiłam.
- Stop!
- Jesteście razem? - zapytała brunetka.
Mario spojrzał na mnie, jakby chciał o to samo zapytać.
W tym samym czasie, Leo stwierdził, że musi już iść i poszedł.
- Odpowiecie?
- Nie wiemy. - odpowiedział za mnie, ale to prawda.
- Ciekawe.. - Lewy powiedział coś Mario na ucho, ale ja jakimś cudem nie usłyszałam.
Götze wstał ze mną na rękach, odszedł kawałek od sofy, obkręcił się i z powrotem usiadł.
- Nie ogarniam. - powiedziałam.
Gdy znowu siedzieliśmy w tych samych pozycjach, przycisnął mnie do siebie. To wyglądało, tak jakby chciał mnie uśpić. Na dodatek dał mi buziaka w policzek.
- Ee, tam. W policzek to Ty nawet chłopaków możesz całować. - skomentował Langerak.
- Kiedyś za to, miałbym wpier*ol. - zaśmiał się.
- Hahahahahaha. - zaczęli się śmiać.
- No, ale serio.
- Potwierdzam, wiem coś o tym. - poparł go Marco...




*



Chłopaki już poszli, no nie wszyscy, bo Mario został. Grali z Reus'em w fifę. Ja wraz z Jess siedziałyśmy w kuchni, popijając herbatkę i cicho rozmawiając.
- Wy serio nie wiecie, czy jesteście razem? - zapytała.
- Ta..
- A kochasz go? - zapytała, a ja przytaknęłam twierdząco głową, jednocześnie bawiąc się łyżeczką.
- Co to się porobiło.. Lea i Mario. Nie prawdopodobne, a jednak. - zaśmiała się, ale po chwili mina jej zmarniała. - Wiesz.. Bo ja też powinnam Ci coś powiedzieć. - zaczęła, a ja spojrzałam na nią. - Chyba się zakochałam.
- Powiedz szczerze... W Marco? - wypaliłam.
- Nie zabij mnie tylko. Tak. - odpowiedziała.
- Przecież wiesz, że ja nie stanę wam na drogę. Nie mam nic do tego, wręcz przeciwnie cieszę się! - powiedziałam co myślałam. - No ale...
- Ale? - przeraziła się.
- Spokojnie. Po prostu odwiedź mnie czasem. -  zaśmiałam się.
- Masz to jak w banku. - przytuliłyśmy się.
- No to bierz się za siebie i działaj, bo Ci ktoś księcia sprzed nosa sprzątnie. - zażartowałam.
- Niby kto? - zdziwiła się.
- Napalone fanki... Uwierz jest ich mnóstwo. - roześmiałam się.
- Domyślam się. - w wyśmienitych humorach, dołączyłyśmy do chłopaków...




*****************
Piętnastka napisana!
Mam nadzieję, że choć troszkę się udała. :)
Czytacie to jeszcze? Tak szczerze.
Serio mówiąc, to moim zdaniem te opowiadanie jest moim najlepszym.
Przerzucam na nie mój cały dobry humor/głupotę :D
Jak jestem rozbita, a czasem tak bywa, 
to nie potrafię tu nic napisać xd
Piszę wtedy, gdy wpadnie mi coś głupiego do głowy ;>
Dobra, dość zbędnego pitolenia.
Zapraszam do komentowania i czytania tego 
oraz:
Pozdrawiam.
Juliana ;*

14 komentarzy:

  1. super rozdział.
    Czekam na kolejny
    ciekawie czy Mario odwarzy się powiedzieć Lea o swoich uczuciach

    OdpowiedzUsuń
  2. O jaa... Teraz to już w ogóle namieszałaś! Normalnie koszmar! Ciekawe, dlaczego Leoś wyszedł podczas tamtego pytania... Szybko to wyjaśnij, bo nie wytrzymam!
    Czekam na następny ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny <3 Mam nadzieje, że Lea i Mario będą razem. :3
    Wpadaj do mnie na nowego bloga http://w-moim-swiecie-bez-milosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny , kocham tego bloga , czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo!
    Czytamy, czytamy. Ja tak sporadycznie komentuje, bo zabiegana jestem i czasem muszę nadrabiać :/
    Czekam na następne!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialne poprostu!! <3 Oby byli razem!! Czekam na nexta i pozdrawiam! D:

    OdpowiedzUsuń
  7. no przecież to jest cudowne! <33
    Mario i Lea ach!
    Jak dla mnie tylko mogłoby więcej akcji z narracją Marco:)
    Pozdrawiam:)
    http://powrotyirozstania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudeńko !
    Kocham tego bloga <3
    Mam nadzieję, że Lea i Mario będą ze sobą już na poważnie
    Czekam z niecierpliwością na nexta :D
    Pozdrawiam :*

    W wolnej chwili zapraszam do mnie:
    http://zapomnij-na-zawsze.blogspot.com/
    http://obiecaj-ze-mnie-nie-skrzywdzisz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe dlaczego Leo wyszedł w takim momencie? ;>
    Jakie słodziaki z nich ! <3 uwielbiam Mario i Leę ;*
    Czekam na kolejny i życzę CI więcej tej " głupoty " ;)

    Pozdrawiam, Karinka ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Też sądzę, że to twój najlepszy blog. Uwielbiam go!
    A sceny Lei i Mario są boskie. Słodziaki z nich. <3
    Czekam na kolejny i życzę dużo weny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. świetny rozdział, z resztą jak całe opowiadanie :) czekam na kolejny i zapraszam http://pomimowszystkokocham.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny rozdział :) czekam na kolejny
    Zapraszam
    http://jeden-turniej-zmienia-wszystko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń