poniedziałek, 9 grudnia 2013

19.

...

Zrezygnowany wróciłem do domu... Wchodząc do niego, mocno trzasnąłem drzwiami. Z góry zeszła Jess. Spojrzała na mnie ze współczuciem, no tak - miałem zaszklone oczy.
- Straciłem wszystkich.. - wyszeptałem, a dziewczyna przytuliła mnie. - Nie wierzę... Nie da się tego pojąć tak po prostu...
- Marco, coś się stało? - zapytała cicho.
- Oni... oni wyjeżdżają. Już ich pewnie nie ma. - ledwo to z siebie wydusiłem.
- Dokąd? I to wszystko przez to?
- Niestety. - opowiedziałem jej wszystko.
- Powiemy Lei?
- Ale co?
- Że Mario wyjechał. Powinna wiedzieć. - odparła.
- Jess, nie teraz. Niech ona się trochę pozbiera.
- Dobrze, a teraz chodź zrobiłam obiad.
- Nie musiałaś, jakoś damy sobie radę. - powiedziałem.
- Daj spokój. Ja chcę i nie zostawię Was z tym wszystkim. Jestem tu po to, by Was wspierać. - po jej wypowiedzi, nie wahając się, przelotnie pocałowałem ją w usta.
- Mmm, jak ładnie pachnie. - usiadłem przy stole.
- Proszę. - postawiła przede mną talerz.
- A ty?
- Jadłam już. - uśmiechnęła się. - Lea też. - przejrzała co chciałem powiedzieć.



*



Blondynka siedziała w pokoju, użalając się nad sobą, choć doskonale wiedziała, że to nic nie da. Pragnie spotkania z Mario, chce go przeprosić, poczuć smak jego ust.. Teraz jest w stu procentach pewna - kocha go. Ale dlaczego zrozumiała to dopiero teraz? Gdy może już go więcej nie zobaczyć? Nie chciała nawet o tym myśleć, lecz... nie dało się. Jeszcze nigdy nie wylała z siebie tylu łez, ani przez chłopaka, ani nic. Płacze, ze swojej winy i z bezsilności. Nie może nic zrobić w tym kierunku, bo wie, że nie ma żadnych szans u piłkarza, który pewnie teraz pije, siedzi załamany, a nie daj Boże, coś sobie zrobił. - To były przemyślenia dziewczyny. Tak naprawdę on jest w drodze do Monachium. Nie chce tam jechać, ale czuje, że jest do tego najzwyczajniej zmuszony. Podejmując taką decyzję, a nie inną ryzykuje bardzo mocną więź przyjaźni pomiędzy nim, a Marco. Kiedy będzie grał dla FC Hollywood, jednocześnie będzie rywalizował ze swoim najlepszym przyjacielem, który pewnie nie chce go widzieć. Średniego wzrostu brunet sam nie wie co zrobić. Czy iść do Bayernu, czy na razie spasować, jednak bardziej myśli, że najlepiej dla niego będzie, jak poczeka, przemyśli wszystko jeszcze raz, ale tym razem porządnie. Chciałby wybaczyć dziewczynie, ale teraz nie ma do tego głowy. Ten ich pocałunek, rozdarł go od środka. Ciekaw jest, co Lea teraz czuje, myśli i robi...




[Lea]
Postanowiłam w końcu zejść na dół. Byłam w opłakanym stanie, ale co na to poradzę? Jestem we własnym domu, mogę wyglądać jak tylko zechce, w ogóle nie obchodziło mnie jaki mam stan zewnętrzny.. W lusterko nie miałam zamiaru spojrzeć, bo jeszcze by pękło... Podsumowując: Czułam się fatalnie!
- Chodź do nas, kochana. - zauważyła mnie przyjaciółka.
- Marco, co u niego? - usiadłam na przeciwko.
- Na pewno gorzej niż u Ciebie. - odparł.
- Rozmawiałeś z nim?
- Tak, po raz ostatni.
- Aha. - powiedziałam cicho. - Co? - po chwili skumałam o co chodzi.
- A to, że już go tu nie ma. - krzyknął.
- Marco, spokojnie. - uspokajała go, Jess.
- Coś mu się stało? - przestraszyłam się.
- Nie, Lea. On wyjechał. - wytłumaczyła, a ja nie dowierzałam...




[Mario]
Dojechałem na miejsce, zatrzymałem się w hotelu, iż nie chcę jeszcze szukać sobie mieszkania. Gdy siedziałem tak w apartamencie, ciągle myślałem... Po kilkunastu minutowej ciszy, zadzwoniłem do Reus'a, nie mogę niszczyć tej przyjaźni.
- Mario... - odebrał.
- Cześć. - przywitałem się, niemal niesłyszalnie. - Marco, ja... chciałem Cię przeprosić.
- Za co? Przecież nic nie zrobiłeś.
- Nic? To wszystko przeze mnie! - odparłem i jednocześnie usłyszałem szloch w słuchawce. - Ty płaczesz? - zdziwiłem się.
- Ja? Nie... to..
- Lea. - przerwałem mu. - Wyłącz ten głośnik, proszę.
- Dobra, już. Sorry, ale chciała Cię usłyszeć. - tłumaczył się.
- Rozumiem.
- Dlaczego się obwiniasz? - zapytał.
- Bo pozwoliłem, żeby wyszła, sama. - wyjaśniłem.
- Mario, nie mogłeś tego przewidzieć.
- Właśnie, że mogłem. Mało tam napalonych, pijanych i obleśnych facetów.
- Ale to nie był żaden z nich. Tylko nasz przyjaciel. Pamiętasz wszystkie wspólne chwile?
- Pamiętam, ale to nie ma teraz znaczenia. Źle zrobił, a bardzo dobrze wiedział, że ją kocham!
- Wyprowadził się, też.
Dyskutowaliśmy tak jeszcze długo, zdziwiło mnie to, że Bittencourt przeszedł za darmo do Hannoveru. Opowiedziałem mu także, aktualną sytuację, w której się znajduję.
Jak tylko przypomnę sobie, gdy na mój głos, blondynka się rozpłakała, wiedziałem, że cierpi, ale co z tego? Mogła go przynajmniej odepchnąć, a tak serio to nawet nie wiem jak było naprawdę. Kto zaczął. On czy też ona? Jeśli jednak Lea, to nie wiem nawet co myśleć... Wracając. Wziąłem tydzień wolnego od treningów, Klopp niechętnie, ale jednak się zgodził, bo na ściemniałem mu, że moja babcia jest chora, muszę przy niej być, i z całej rodziny, ja mam z nią najlepszy kontakt. Kupił to, na szczęście.




[Lea]
Poprosiłam Marco, żeby dał na głośnik i zrobił to. Mogłam usłyszeć jego głos, ale przez to, ponownie pękłam i się rozryczałam.. Potem wyszedł z pokoju i dalej z nim rozmawiał. Brakowało mi go... tego rozbrajającego śmiechu, głupich tekstów, często zboczonych... no i wszystkiego co z nim związane.




*~Kilka dni później~*
Dziś poszłam na uczelnię na zajęcia, nic się u mnie nie zmieniło przez ten czas, oprócz tego, że dziś pierwszy raz się ogarnęłam. Podążałam nieśmiało korytarzami szkoły, już byłam blisko sali, w której mam zajęcia. Wyciągnęłam rękę, aby otworzyć drzwi, jednak ktoś mnie od nich odciągnął. Okazało się, że to Chris.
- Czego chcesz? Zajęcia mam. - warknęłam.
- Pogadać.
- Widzisz, że się śpieszę! - krzyknęłam.
- Cicho bądź. Musimy porozmawiać. - zarządził.
- Zadzwonię do Ciebie, wieczorem. - skłamałam, przynajmniej mnie puścił.
- A jak nie?
- Jak mówię, że zadzwonię, to zadzwonię. Jasne? - ominęłam go.
Weszłam do sali, w której już wszyscy byli. Oczywiście zostałam obdarowana spojrzeniami wszystkich zgromadzonych, ale przeprosiłam za spóźnienie i potem nie zwracali na mnie uwagi. Usiadłam obok Niny, ona jedyna była spoko.
- Dawno Cię tu nie było. - powiedziała.
- Wiem... - odpowiedziałam.
Dalej słuchałam co typ opowiada. Opisywał nam budowę aparatu, no kurde. Jakbym nie wiedziała jak go używać i co gdzie jest -,- Nudy... Po dwóch godzinach wszystko się skończyło i mogłam wreszcie wrócić do domu. Po wyjściu z budynku złapałam za telefon i chciałam zadzwonić do Mario.. nacisnęłam zieloną słuchawkę i czekałam.
- Lea? To ty? - nie odezwałam się... Nie wiedziałam co powiedzieć. - Lea, jesteś tam? - mówił.
Uwielbiam głos, ten jego głos...
- Nie uciekniesz mi. - znowu zaczepił mnie Chris. Czego on ode mnie chce.
- Halo!? - krzyknął. Rozłączyłam się.
- Co zrobił Ci ten kochaś, że z nim nie gadasz?
- Niby jaki kochaś?
- No ta.. gwiazdka Borussi, dobrze mówię? - zapytał głupio.
- A co Cię to obchodzi! Mów, co chcesz i spadaj. - powiedziałam stanowczo.
- Spokojnie, kochanie.
- Nie mów tak do mnie!
- Chciałem się z Tobą spotkać, boo.. stęskniłem się. Bardzo. - chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam.
- Odwal się!
- Czyli jesteś z nim?
- Tego nie mówiłam...
- Nie kłam, widziałem.
- Co znowu?
- Jak poszłaś do niego i rzuciłaś się mu na szyję, a później szliście zadowoleni do sklepu. - opowiedział.
- Śledziłeś mnie! Ty, ty jesteś chory! Wymyślasz sobie jakieś scenariusze, bo to co mówisz, to zwykła bajka. - zawaliłam mu z liścia.
- Do zobaczenia, skarbie. - posłał mi buziaka w powietrzu.
- Spiep*zaj! - uciekłam.
- Widzimy się niedługo! - krzyknął za mną.
Co to miało znaczyć? Ja nie mam zamiaru go więcej oglądać.. Nie mam pojęcia, do czego jest zdolny...




[Mario]
Gdy wtedy Lea do mnie zadzwoniła, miałem mieszane uczucia, ale jednak odebrałem. Mówiłem do niej, lecz nie odpowiadała. W pewnej chwili usłyszałem coś niepokojącego. Myślałem, że coś się stało, dlatego szybko i sprawnie wykonałem telefon do Marco i wyjaśniłem mu wszystko dokładnie. On powiedział, że dziewczyna jest na uczelni i już powinna wracać. Miał rację, usłyszałem w słuchawce otwieranie drzwi, do tego głośne "Jestem".
- Co tak długo? - spytał. Zapewne znów miał włączony głośnik.
- Nie śpieszyłam się. - odpowiedziała.
- Na pewno nic się nie stało?
- Zwariowałeś? Niby co?
- Nie wiem, cokolwiek.
- Jak widać nic. Wróciłam cała i zdrowa! Mogę już iść? Strasznie się czuję...
Słuchałem uważnie.
- Potem Jess do Ciebie przyjdzie. - oznajmił.
- Fajnie, możecie zająć się sobą. Wolę nie ryzykować, że coś źle zrobię i zostanę sama, wezmę ślub z jakimś bezdomnym i będziemy razem mieszkali pod mostem. - burknęła.
- Nie przesadzaj.
- Marco, proszę. Daj mi spokój, to wszystko mnie przerosło..
- Lea...
- Lepiej uważaj, bo pomylę Ciebie z Mario i zacznę całować. - rzekła sarkastycznie.
- Widzisz, a raczej słyszysz. Żyje. - zaśmiał się Marco.
- Ta... - kolejne rozkminy w mojej głowie. - Dobra, kończę. Narka. - rozłączyłem się.
Po tym, jeszcze bardziej się we wszystkim pogubiłem.. Czyli co? To była pomyłka? Nie mam pojęcia, więc postanowiłem jak na razie o tym nie myśleć. Dla relaksu, zrobiłem sobie chillout przed telewizorem, aby chodź na chwilę zapomnieć.




[Marco]
Dziewczyny siedziały w salonie, a ja w ramach rekompensaty za dzisiejszy obiad, przyrządzałem kolację. Jess zostaje u nas przez najbliższy czas. Zaproponowałem jej to, żeby nie przychodziła codziennie od rana do wieczora, a była tu ciągle... Zgodziła się, dlatego jest. Smażąc naleśniki zerkałem przez okno. Tak, naleśniki to mój specjał, ale wracając... Koło naszego domu, kręcił się jakiś typ w kapturze. Było już ciemno, lecz na ulicy mamy takie coś jak latarnie, i dzięki nim, udało mi się dostrzec, że gostek miał na sobie ubrania w stylu "swag". Czapka z jakimś tam napisem, rurki itd... Nie mogłem go rozpoznać, więc uznałem, że go nie znam. Gdy Lea weszła do kuchni, powiedziałem jej o tym typie. Spojrzała w okno.
- O cholera! - szybko się schowała.
- Znasz go? - zapytałem. Odpowiedziała mi cisza. - Lea, kto to!? 
- Chris... - mruknęła.
- Ten pedał? Znowu... - jęknąłem.
- Taa. Zaczepił mnie dziś i powiedział, że się jeszcze zobaczymy. - wyjaśniła.
- I dopiero teraz mi to mówisz?
- No..
- Idę go wygnam na kopach! - wkurzyłem się.
- Stój, debilu nie idź! - zatrzymała mnie.
- Co wy robicie? - zdziwiła się brunetka.
- Chris tu się kręci. - powiedziałem.
- Czy on Ci da kiedyś spokój? - zapytała zrezygnowana.
- Czekaj, czekaj. Przecież już długo nie jesteście razem, czy Ty się z nim spotykałaś? - nie mogłem zrozumieć.
- Nie, po prostu wydzwaniał do mnie kilka razy dziennie, a teraz postanowił mnie odwiedzić. - powiedziała bez emocji.
- I Ty to tak spokojnie mówisz? - dziwiłem się.
- Marco, po tym co się stało... Wszystko jest mi obojętne. - oznajmiła.
- No tak. - przyznałem.
- Smaż te naleśniki, bo zaraz je zjarasz. - skwitowała.
Skupiłem się na smażeniu, lecz i tak nie wytrzymałem, musiałem zerknąć przez te okno. Właśnie odchodził... To dobrze, myślałem że będzie gorzej... Skończyłem przygotowywać "danie".
- Podano do stołu! - krzyknąłem.
Po konsumpcji zebrałem talerze i wrzuciłem je do zmywarki, oczywiście wcześniej musiałem je troszkę opłukać, aby się dobrze odmyły.
- Dziewczyny, ja może sprawdzę czy na pewno go tu nie ma. - odparłem, sięgnąłem po cieplejszą bluzę i wyszedłem.
- Uważaj, tylko. - powiedziała Jessica.
Rozejrzałem się dookoła, nawet wyszedłem na ulicę. Pustka, tyle co w domach u ludzi się świeciło światło. Wracając do domu, zauważyłem jakąś kartkę, leżącą na trawie, niedaleko drzwi. Podniosłem ją i wszedłem do cieplutkiego domku.
- I co? - zapytały z wejścia.
- Nic, oprócz tego... eeee listu? - odpowiedziałem.
Otworzyłem go i przeczytałem zawartość, po cichu.
A było tam napisane: " Sama do mnie wrócisz, czy mam Ci pomóc? Kocham, Chris. "
Co za bezczelność!
- Co tam pisze?
- To z banku, że mogę wziąć jakąś tam pożyczkę. - skłamałem, podarłem to na kawałeczki i wyrzuciłem do kosza. Chyba uwierzyły. - Nie ma go. Możecie spokojnie spać. - dodałem jeszcze.
- Doskonały pomysł. Idę się walnąć na łóżko. - powiedziała blondynka. - Przecież i tak nic nie ma sensu. - mruknęła pod nosem, ale dało się usłyszeć.




[Lea]
Mimo jeszcze wczesnej pory, przygotowałam się do spania i wlazłam pod kołdrę. Tylko, że nie mogłam zasnąć. Niby jestem farbowaną blondynką, ale dużo myślę.. szczególnie teraz, co da się zauważyć. Rozpłakałam się po raz sto pierwszy dziś.. tak serio nie liczę, lecz wiem, że w ciągu dzisiejszego dnia, wylałam hektolitry łez... Idiotka ze mnie, beczę przez swoją głupotę. Otarłam łzy i usiłowałam zasnąć. Stwierdziłam, że muszę być silna! I walczyć o swoje. Do tego będę dążyć w najbliższych dniach. Do upragnionego przeze mnie celu... Nie poddam się, nawet jeśli to miałoby być nierealne...




[Jessica]
Szkoda mi Lei i ich wszystkich... Zdaję sobie sprawę, że ta trójka cierpi, ale żeby tak oddalić się od siebie, dosłownie.. Niefajnie.
Siedziałam z uroczym blondynem w salonie, oglądaliśmy jakiś film. Ja patrzyłam tylko w ekran, iż coś mnie rozpraszało, nie słyszałam nic, prócz swoich myśli. Dziwne, ale prawdziwe. Kiedy ten serial się zakończył, przełączyliśmy dalej gdzie leciało Fast & Furious 6. Oglądałam już, jednak nie w całości. Dlatego tym razme uważnie słuchałam jak i oglądałam ten film. Już przed końcem zaczęłam ziewać.
- Idziemy spać? - zapytał czule.
- Nie! Chcę to obejrzeć do końca. - uparłam się.
- Spoko, nie ma sprawy. Służę kolanami. - zaśmiał się, a ja skorzystałam z oferty i położyłam się głową na jego kolanach.
- Dzięki. - także się zaśmiałam.
Potem już nic nie pamiętam. Najwyraźniej zasnęłam...





[Lea]
Wstałam wcześnie, coś około ósmej rano. Strasznie bolała mnie głowa. Zeszłam na dół, aby zażyć tabletkę przeciwbólową. Jednak widok jaki znajdywał się w salonie, całkowicie mnie zaintrygował. Mianowicie.. Marco i Jess śpiący w pozycjach na pewno niewygodnych. Pierwszy raz od kilku dni na mojej twarzy zagościł uśmiech, niestety nie na długo, nie umiałam zapomnieć o wszystkim.. Co chwila to wszystko wracało do mojej głowy... A nasi zakochani, choć nie są tego świadomi.. telewizora nie wyłączyli.. no świetnie. Zrobiłam to za nich. W międzyczasie przykryłam ich kocem, bo zimno. Moje dzisiejsze wczesne obudzenie się, nie było przypadkowe, czy spowodowane mocnym bólem.. Po prostu ustaliłam sobie wczoraj, że dziś wezmę się za siebie i znajdę sobie jakąś pracę. Zarobki nie interesowały mnie do tej pory, żyłam na ciągłym utrzymaniu rodziców, którzy zawsze przesyłali mi kasę na konto. Teraz tak nie chcę. Wolę sama na nie zapracować, a przy okazji mieć jakieś zajęcie, zamiast obijać się codziennie w domu. Takie życie jest nudne... Non stop to samo, każdego dnia, identyczny scenariusz dnia... Muszę to zmienić.
Zostawiłam kartkę, z powiadomieniem, że wyszłam na miasto. Żeby nie było żadnych pretensji lub teksu typu: "Martwiliśmy się." Przecież jestem dorosła, po jakiego ja się im wszystkim tłumaczę? Sama nie wiem.
Załatwiłam taksówkę, bo nie mam ochoty wlec się przez pół miasta z buta... Gdy dotarłam na miejsce, zaszłam najpierw do kiosku po jakąś gazetkę z ogłoszeniami, a potem tym razem piechoto poszłam do mojego ulubionego lokalu, w dzień zwykła restauracja, natomiast wieczorami dzikie balangi, jednak na imprezy jeździliśmy gdzie indziej... Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam co chwila przekładać strony czarno - białych kartek papieru. W tej samej chwili podszedł do mnie przemiły kelner, u którego złożyłam swoje zamówienie. Po niecałych pięciu minutach ponownie dotarł do mojej osoby, tym razem już z kawą i ciastkiem.
- Szuka pani pracy? - zagadał.
- Tak, ale coś mi nie wychodzi. - odpowiedziałam.
- Rozumiem... - milczał przez chwilę. - Bo to mam dla pani pewną propozycję. - odparł, a ja zaczęłam się zastanawiać o co chodzi. Zapewne o jakąś robotę, tylko jaką?
- W takim razie, słucham. - uśmiechnęłam się do niego.
- Dostałem ofertę nowej pracy, a dzięki niej, mógłbym rozwijać się w swoim zawodzie.. - urwał. - Mogłaby pani mnie zastąpić tu, jako kelnerka.
- Nie mam pojęcia.. - zaczęłam się wahać. Z jednej strony nic trudnego być kelnerką, ale z drugiej... - Nie mam nawet doświadczenia. - powiedziałam.
- Spokojnie, ja na początku także nie miałem, lecz szybko je zdobyłem, i jestem pewien, że to samo byłoby z panią. - wyjaśnił.
- Zatrudnili pana, tak bez niczego? - zdziwiłam się.
- Tak, dokładnie. - uśmiechnął się.
- Wobec tego... Hmmm. Zgadzam się. - odparłam.
- Naprawdę? To super. - ucieszył się. - To jeszcze jedna prośba. Poczekasz tu, a ja pogadam z szefową? - zapytał.
- Jasne. - schowałam gazetę do torebki i cierpliwie czekałam. Miałam nadzieję, że nie będę żałować tej decyzji.
Po dłuższej chwili, chłopak wrócił, jak się domyślałam wraz z szefową.
- To jest Eva. - odparł.
- Dzień dobry. Lea - podałam jej rękę.
- Doszły mnie słuchy, że mogłabyś zająć miejsce Matthias'a. - powiedziała.
- Oczywiście, z wielką chęcią.
- No cóż, to wystarczy załatwić wszelkie formalności i możesz zaczynać. - uśmiechała się.
- Tak szybko?
- Moja droga. Masz chęci, a to się najbardziej liczy. Proszę za mną. - tak jak powiedziała, poszłam za nią na zaplecze. Tam podpisałam jakieś papiery, z którymi wcześniej się zapoznałam. Dała mi także strój, w którym mam obsługiwać ludzi, a dokładniej była to firmowa na krótki rękaw, pudrowa bluzka oraz spódniczka mini. Do tego czarne rajstopy i dla wygody - trampki. Dostałam także bluzę, ale w środku ona się nie przyda, iż wnętrze było nieźle nagrzane.
- Myślę, że strój Cię nie spłoszy, kochana. - zaśmiała się.
- Nie, skąd.
- To świetnie, od kiedy możesz zacząć? - zapytała.
- Najprędzej jutro, tylko że na wieczornej zmianie. - odpowiedziałam. - W ciągu dnia, będę musiała coś załatwić.
- To może po jutrze? Załatwisz wszystkie sprawy na spokojnie.
- Dobrze.
- Widzimy się. - powiedziała.
- Do widzenia. - pożegnałam się.
Praca jak praca, gorsze były w ogłoszeniach m.in zatrudnię sprzątaczkę lub opiekunkę. Ooo w życiu, bym się tego nie podjęła.
- Zaczekaj! - krzyknął za mną... Matthias.
Poczekałam na niego.
- Dzięki, wielkie. - uśmiechnął się.
- Spoko. - odwzajemniłam gest.
- No wiesz, dzięki Tobie mogę spełniać marzenia.
- Bez przesady.
- Serio mówię.
- Sorry, muszę spadać. Wpadnij kiedyś do pub'u. - zaśmiałam się.
- Okej!
- Pa!
Jestem spełniona, jeśli chodzi o dzisiejsze sprawy... Jutro muszę zrobić coś znacznie ważniejszego... Dłużej tak nie wytrzymam. Po prostu muszę! ...





****************
Nie wierzę, że znowu napisałam taki długi rozdział.. :D
To dziwne, bo zazwyczaj nie potrafię xd
Ale to dlatego, że mam wenę na tego bloga! 
Ten rozdział napisałam, dzień po tym, jak dodałam poprzedni. 
Sama siebie zaskakuję ;)
Poza tym dziękuję za komentarze! <3
Kocham Was ! ;)
Pozdrawiam.
Juliana ;*


12 komentarzy:

  1. świetny rozdział :)
    Fajnie, że Lea znalazła pracę, mam nadzieję, że pogodzi się z Mario :)
    Pozdrawiam
    pomimowszystkokocham.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. zawalisty! <3 poza tym, że nie było takich fajnych śmiesznych akcji jak zawsze, to było lux :D miło, że Lea znalazła pracę :) Chris mnie TROSZKĘ irytuje :/ mógłby się chłop ogarnąć i znaleźć sobie nową pannę :D
    widzę, że relacja Reusa i Jess się jeszcze bardziej pogłębiła, ale lubię to! :P
    ja nie wiem co się z Tobą dzieje, bo ostatnimi czasy piszesz strasznie długie rozdzialiki xD nie powiem, że mi się to nie podoba, bo skłamałabym :)
    no to teraz dajesz następny rozdział, bo po tym mam lekki niedosyt :P
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział wspaniały i taki długi ! ;D
    Dobrze, że Lea zrozumiała, co tak na prawdę czuje do Mario<3
    Mam nadzieję, że plany co do " jutrzejszych spraw " są zwiazane z Goetze ;)
    Skoro masz duuużo weny , to bardzo Cię proszę, abyś szybko dodała kolejny rozdział ! ;)
    Do kolejnego ! ;*


    Pozdrawiam, Karinka <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny , myśle że jej plany na kolejny dzień to Mario :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam takie sam nadzieje, jak osoba wyzej. Rozdział genialny *.* Czekam na next. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super
    Boski blog i rozdział
    Nie moge sie doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny nie mogę doczekać się następnego ;)
    wiki

    OdpowiedzUsuń
  8. O... wchodzę sobie dzisiaj na kompa z nieśmiałą nadzieją na nexta, (ale tylko nadzieją) a tu taka miła niespodzianka ;) Cieszę się (może to złe słowo), ale fajnie, że relacje między Mario a Lea trochę się pokomplikowały, bo dzięki temu akcji jest ciekawsza i bardziej realna. Mimo wszystko liczę na to, że Mario i Lea będą razem. Plis dorzuć nexta jak najszybciej (wiesz już rozbudziłaś moje nadzieje, tym że masz wene ;)) Pozdrawiam :* Betka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, mam pytanko kiedy dorzucisz nexta, bo już nie mogę się doczekać ;) Pozdrawiam, Betka :*

      Usuń
  9. Mega rozdział *-*
    Super blog <3
    postaram się jak najczęściej tu wchodzić bo piszesz fantastycznie :)
    czekam na nn i pozdrawiam :*
    http://marcoiolastory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. superrr !!!!!!! mam nadzieje ze lea pogodzi sie z mario ;)))) czemu już dość długo nie dodajesz nastepnego rozdziału ;cccc

    OdpowiedzUsuń
  11. ZAPRASZAMY http://marcoija.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń