...
Tak. On miał zamiar mnie karmić.
- Aaaaam. - próbował wcisnąć mi to do ust, co w rezultacie obstało się na mojej sukience i jego koszuli.
- Mądre. - skwitowałam i odepchnęłam go.
- Jak dzieci. - zaśmiali się wszyscy, oprócz nas.
- To on. - wskazałam na niego palcem i wstałam od stołu. - Pójdę się przebrać. - oznajmiłam.
Poszłam na górę, bo doskonale wiedziałam, że w moim pokoju znajdują się jakieś sukienki, w których kiedyś nienawidziłam chodzić, nie ze względu jak wyglądały, bo teraz myślę, że są ładne, ale kilka lat temu nikt, a nikt nie przekonałby mnie do założenia sukienki, czy spódniczki. Wyciągnęłam jedną z nich, przyodziałam i z powrotem wróciłam do stołu. Zauważyłam, że Mario także zmienił koszulę... Siedziałam po cichu przy stole, przysłuchując się rozmowom dorosłych.
- Dzieciaczki możecie iść na prezenty. - zaśmiała się, mama.
Posłusznie ruszyliśmy do salonu, nie śpieszyło mi się za bardzo, Marco widocznie też, iż szedł jeszcze wolniej z iPhone'm w ręku.
- Nie powiedziałeś jej, że jedzie z nami? - zapytałam się go.
- Nie. - odpowiedział.
- To dobrze. - rozsiadłam się na kanapie. Marco, Mario i Felix rozpakowywali już prezenty.
- Lea, chodź. - zawołali mnie.
Podeszłam do nich i wcisnęłam się pomiędzy tzw. bliźniaków.
- Zobacz to. - podsunęłam Götze'mu prezent ode mnie.
Kupiłam mu perfumy, ale takie, które mi się podobają i nie będę się przy nich dusić.
- Awww, pomyślałaś o mnie. - ucieszył się.
- Jeżeli jestem skazana na Twoje towarzystwo u nas w domu to musiałam coś zdziałać. - zaśmiałam się.
- Mhm.. - mruknął. - Teraz spadaj na kilka minut stąd! - wygonił mnie. - Muszę coś zrobić.
- Nie no, ok. Jak mnie wyganiasz to idę. - strzeliłam udawanego focha i poszłam do starszego towarzystwa. Nie odzywałam się nic, tylko brzydko podsłuchiwałam dyskusję rodziców. Aha. Czyli gadali o mnie i Mario... Pewnie nawet nie zauważyli mojej obecności w jadalni, ale szczegół. Nie zważali na nic, mówili, że jakbyśmy byli razem, to raz, dwa by nam ślub zorganizowali, no super.
- Lea, chodź już. - powiedział, dusząc się ze śmiechu, Felix.
- O Lea, od kiedy tu jesteś? - zdziwili się...
- Wystarczająco długo, aby dowiedzieć się, że szykujecie mi wesele. - skwitowałam złośliwie, i przeniosłam swoje cztery litery do salonu, gdzie Mario w czapce Mikołaja, leżał pod choinką i Reus'a wpatrującego się w swojego kumpla z zaciekawieniem.
- Haha, Lea idź otwórz prezent. - zaśmiali się.
- Mam go rozebrać? - zaczęłam się śmiać, a wszyscy zaraz za mną. - Innego nie widzę.
- Możesz, ale w innym miejscu i innych okolicznościach. - poruszał znacząco brwiami, mój prezent.
- Idiota... - podsumowałam.
- No podejdź, nie gryzę. - podniósł się do pozycji siedzącej. - I proszę. - podał mi kolorową, świąteczną torebkę, a w niej śliczna bransoletka, naszyjnik, kolczyki i pierścionek do zestawu. A wszystko to, ze złota.
- Aaaaam. - próbował wcisnąć mi to do ust, co w rezultacie obstało się na mojej sukience i jego koszuli.
- Mądre. - skwitowałam i odepchnęłam go.
- Jak dzieci. - zaśmiali się wszyscy, oprócz nas.
- To on. - wskazałam na niego palcem i wstałam od stołu. - Pójdę się przebrać. - oznajmiłam.
Poszłam na górę, bo doskonale wiedziałam, że w moim pokoju znajdują się jakieś sukienki, w których kiedyś nienawidziłam chodzić, nie ze względu jak wyglądały, bo teraz myślę, że są ładne, ale kilka lat temu nikt, a nikt nie przekonałby mnie do założenia sukienki, czy spódniczki. Wyciągnęłam jedną z nich, przyodziałam i z powrotem wróciłam do stołu. Zauważyłam, że Mario także zmienił koszulę... Siedziałam po cichu przy stole, przysłuchując się rozmowom dorosłych.
- Dzieciaczki możecie iść na prezenty. - zaśmiała się, mama.
Posłusznie ruszyliśmy do salonu, nie śpieszyło mi się za bardzo, Marco widocznie też, iż szedł jeszcze wolniej z iPhone'm w ręku.
- Nie powiedziałeś jej, że jedzie z nami? - zapytałam się go.
- Nie. - odpowiedział.
- To dobrze. - rozsiadłam się na kanapie. Marco, Mario i Felix rozpakowywali już prezenty.
- Lea, chodź. - zawołali mnie.
Podeszłam do nich i wcisnęłam się pomiędzy tzw. bliźniaków.
- Zobacz to. - podsunęłam Götze'mu prezent ode mnie.
Kupiłam mu perfumy, ale takie, które mi się podobają i nie będę się przy nich dusić.
- Awww, pomyślałaś o mnie. - ucieszył się.
- Jeżeli jestem skazana na Twoje towarzystwo u nas w domu to musiałam coś zdziałać. - zaśmiałam się.
- Mhm.. - mruknął. - Teraz spadaj na kilka minut stąd! - wygonił mnie. - Muszę coś zrobić.
- Nie no, ok. Jak mnie wyganiasz to idę. - strzeliłam udawanego focha i poszłam do starszego towarzystwa. Nie odzywałam się nic, tylko brzydko podsłuchiwałam dyskusję rodziców. Aha. Czyli gadali o mnie i Mario... Pewnie nawet nie zauważyli mojej obecności w jadalni, ale szczegół. Nie zważali na nic, mówili, że jakbyśmy byli razem, to raz, dwa by nam ślub zorganizowali, no super.
- Lea, chodź już. - powiedział, dusząc się ze śmiechu, Felix.
- O Lea, od kiedy tu jesteś? - zdziwili się...
- Wystarczająco długo, aby dowiedzieć się, że szykujecie mi wesele. - skwitowałam złośliwie, i przeniosłam swoje cztery litery do salonu, gdzie Mario w czapce Mikołaja, leżał pod choinką i Reus'a wpatrującego się w swojego kumpla z zaciekawieniem.
- Haha, Lea idź otwórz prezent. - zaśmiali się.
- Mam go rozebrać? - zaczęłam się śmiać, a wszyscy zaraz za mną. - Innego nie widzę.
- Możesz, ale w innym miejscu i innych okolicznościach. - poruszał znacząco brwiami, mój prezent.
- Idiota... - podsumowałam.
- No podejdź, nie gryzę. - podniósł się do pozycji siedzącej. - I proszę. - podał mi kolorową, świąteczną torebkę, a w niej śliczna bransoletka, naszyjnik, kolczyki i pierścionek do zestawu. A wszystko to, ze złota.
Spojrzałam się na niego, nie wiedziałam co powiedzieć, zaskoczył mnie pozytywnie.
- A i jeszcze jeden prezent. - z powrotem położył się pod choinką. - Dostajesz Mario Goetze'go na wyłączność. - zaśmiał się i wskazał na policzek.
- Spadaj, ale Cię przytulę. - tak jak mówiłam, to uczyniłam.
- Widzisz, ja będę pachnieć, a ty błyszczeć, dobrana pa... - nie dokończył, bo sprzedałam mu kuksańca.
- Musisz zawsze utrudniać? - zapytał z żalem.
- No co? - wstałam z miejsca i ruszyłam do drzwi. - Idę się przejść. - oznajmiłam rodzicom.
- Tak sama? Późno już. - odezwała się moja mama.
- Nie zginę. - odpowiedziałam. Ubrałam się i wyszłam...
- Dlaczego za mną przyszedłeś? - spytała.
- Przepraszam... Nie chciałem tego tak ująć... ale. Nie wiem, boisz się ze mną być, czy po prostu Ci się nie podobam? - wypaliłem, najprościej jak potrafiłem.
- Nie.. to nie tak. - odparła.
- To jak!? - krzyknąłem zdenerwowany, ale zaraz tego pożałowałem.
- Nie krzycz... - powiedziała cicho. - Ja.... Mario, nie wiem. - próbowała uciec, lecz w porę ją złapałem.
- Czekaj. - pocałowałem ją. Musiałem, nic nie mogło mnie powstrzymać.
Uśmiechnęła się do mnie szeroko... Jakbym jej się nie podobał, to by mnie odepchnęła, przynajmniej ja tak to odbieram.
- Wracamy? - zapytałem.
- Mhmm. - ona także, złożyła na moich ustach subtelny pocałunek i razem udaliśmy się w drogę powrotną.
W trakcie powrotu kilkakrotnie oberwałem śnieżką, w tym raz w twarz. Nie odpuściłem i zrewanżowałem się w inny sposób, poprzez wrzucenie blondynki w zaspę, ja uciekłem na bezpieczną odległość.
- Tak sama? Późno już. - odezwała się moja mama.
- Nie zginę. - odpowiedziałam. Ubrałam się i wyszłam...
[Mario]
Przyznaję, że źle się zachowałem, ale powiedziałem co leżało mi na sercu. To jest prawda, ja ją kocham, ale nie jestem pewny co do jej uczuć. Po jej zachowaniu mogę spokojnie stwierdzić, że ona nie chcę być ze mną, albo się czegoś boi... Nie wiem. W każdym razie, nie mogłem dopuścić aby coś jej się stało, dlatego wybiegłem za nią. Ustałem na środku drogi, rozglądając się w lewo i w prawo. I ujrzałem postać idącą chodnikiem, byłem pewien, że to ona, iż kto inny mógłby iść w Wigilię na spacer... Hmm, no ktoś by mógł, lecz i tak byłem w stu procentach pewny, że to jednak Lea. Podbiegłem kawałek, ona nie zwracała uwagi, że ktoś za nią idzie, być może nie słyszała, ale wątpię. Myślę, że wie kto to i specjalnie nie reaguje. Szedłem dwa metry za nią. W końcu odwróciła się i patrzyła prosto w moje oczy.- Dlaczego za mną przyszedłeś? - spytała.
- Przepraszam... Nie chciałem tego tak ująć... ale. Nie wiem, boisz się ze mną być, czy po prostu Ci się nie podobam? - wypaliłem, najprościej jak potrafiłem.
- Nie.. to nie tak. - odparła.
- To jak!? - krzyknąłem zdenerwowany, ale zaraz tego pożałowałem.
- Nie krzycz... - powiedziała cicho. - Ja.... Mario, nie wiem. - próbowała uciec, lecz w porę ją złapałem.
- Czekaj. - pocałowałem ją. Musiałem, nic nie mogło mnie powstrzymać.
Uśmiechnęła się do mnie szeroko... Jakbym jej się nie podobał, to by mnie odepchnęła, przynajmniej ja tak to odbieram.
- Wracamy? - zapytałem.
- Mhmm. - ona także, złożyła na moich ustach subtelny pocałunek i razem udaliśmy się w drogę powrotną.
W trakcie powrotu kilkakrotnie oberwałem śnieżką, w tym raz w twarz. Nie odpuściłem i zrewanżowałem się w inny sposób, poprzez wrzucenie blondynki w zaspę, ja uciekłem na bezpieczną odległość.
- O nie, pożałujesz! - podbiegła do mnie, wskoczyła na barana i wtarła mi śnieg we włosy. Takim sposobem moja fryzura stała się oklapnięta.
- Ho, ho. Moja droga, ze złą osobą zadzierasz. - zacząłem ją gonić, a gdy byłem już blisko przewróciłem się, lecz przed tym zdążyłem pociągnąć na siebie Leę. Leżała na mnie, aczkolwiek szybko się podniosła i zniknęła za drzwiami domu. Także się ruszyłem i obolały wszedłem do środka.
[Lea]
Zaczęłam się śmiać, gdy zobaczyłam Mario, trzymającego się za tyłek.
- Daj wymasuję. - powiedziałam czule, jednocześnie nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Tsa.. - prychnął. - Wolę sam. - zaśmiał się.
- Ale nalegam, no! - odparłam.
- Yhymm..
- Dzięki za zgodę. Mwahahahah. - złośliwie się zaśmiałam i kopnęłam go "w siedzenie".
- Auuuu! - krzyknął nagle.
Pobiegłam do salonu, gdzie byli wszyscy.
- A co to się stało, że taka radosna przybiegłaś?
- Bez Mario? - zdziwili się.
- Tam idzie. - odwróciłam się i na jego widok, ponownie wybuchłam śmiechem.
- Nie komentuj. - odezwał się.
- Chodź siadaj. - poklepałam miejsce obok siebie.
- Dzięki, ale wolę postać. - odpowiedział.
- Nalegam. - zaśmiałam się.
- Ty już lepiej nie nalegaj. - warknął, ale nie krył uśmiechu.
- Cicho już! Teraz prezenty od waszych kochanych rodziców. - powiedziała pani Götze.
Oczywiście każdy coś dostał, norma, ale najlepsze zostawili na koniec.
- Lea, nadszedł czas, abyś w końcu nauczyła się jeździć samochodem, żebyś już nie prosiła nikogo o podwózkę... - zaczął tata.
- Załatwiliśmy Ci, egzamin na prawo jazdy! - dokończyła entuzjastycznie, mama.
Przytuliłam ich oboje, ale i Marco, bo wiedziałam, że też maczał w tym palce. Tyle razy narzekał, że nie będzie mnie już woził itd... to teraz będę mogła sama sobie radzić. Rozwiewam wasze wątpliwości, iż: Dziewczyna 20 lat, za kilka miesięcy 21 i bez prawa jazdy. Otóż, kiedyś nie chciałam, po prostu nie chciałam, sama nie wiem, dlaczego.
- Dziękuję! - powiedziałam jeszcze.
Posiedzieliśmy jeszcze w rodzinnym, przyjacielskim gronie... Od kilku dobrych minut, młody Felix, ciągle przygląda się to mi, to Mario. Nie wiedziałam o co mu chodzi...
- Wy jesteście razem? - wypalił nagle przy wszystkich, gdy panowała cisza.
- Hahahahahahaha, nie. - odpowiedziałam ze śmiechem, aby nie wzbudzać podejrzeń, natomiast Mario się dziwnie uśmiechał, aż za dziwnie.
- Szkoda. - odparła moja mama, a wszyscy ją poparli.
- Ta, mamo. Ty to byś mi już wesele urządzała. - mruknęłam.
- A no, byłoby niezłe weselicho. - zaśmiał się pan Jurgen.
- Ale nie będzie. - odparłam.
- Poczekamy do trzydziestki. - powiedział piłkarz.
- To już Marco się prędzej ożeni. - zaśmiali się. - A biedak nie ma z kim.
- Właśnie, że ma. - palnęłam. - Oni tak bardzo się mijają, a jak nic są sobie przeznaczeni.
- Kto? - zapytał Reus, nie orientując się w temacie.
- Pozdrów ją. - rzekłam.
- Ok. - odpowiedział nie świadomy. - A nie, ja nie mam dziewczyny. - tłumaczył się, gdy pojął temat.
- Jeszcze... - powiedziałam cicho.
[Kilka dni później]
Właśnie całą rodzinką, lądujemy w słonecznym Dubaju! Strasznie się cieszę, mimo iż byłam tam rok temu, ale to cudowne miejsce i chce się tam wracać. Jeszcze pomyśleć, że spędzimy tam sylwester to.. och, ach.
Wyszliśmy z samolotu, zamówiliśmy dwie taksówki, bo taką zgrają, tzn: Ja, Marco, rodzice, Melanie z chłopakiem, Yvonne z mężem i Nico, w jedną się nie zmieścimy. Ruszyliśmy wprost do najlepszego hotelu, który znajduję się bliziutko plaży.
- Lea, Ty masz pokój z Marco. - oznajmili. - Jessica sama?
- Nieee! - sprzeciwiłam się.
- To Lea z Jessicą.
- Nie. Wybacz Jess, ale ja chcę sama.
- Spoko. - uśmiechnęła się.
- Aha, to ustalone. Lea w jedynce, a Marco z Jess w dwójce. Ok.
- Dobrze.
Rzuciłam wszystko w moim cudownym pokoju, nr. 19. Pogrzebałam w torbie i wyciągnęłam strój kąpielowy,spodenki, bluzkę i japonki. Nie miałam zamiaru się rozpakowywać, bo kto się później za mnie
spakuje, jak mi się nie będzie chciało. Położyłam się na łóżku, trochę powierciłam, żeby sprawdzić jak bardzo jest miękkie. Zdało test, Lea zadowolona z wyniku. Tak wiem, dziwna jestem.
- Chodź! Idziemy na plażę! - zawołał Marco.
- Juuż? - zdziwiłam się.
- Chyba, że nie chcesz. Nikt nie zmusza. - zaśmiał się.
- Chcę i idę! - szybko poszłam się przebrać w wcześniej przygotowane, wzięłam torbę, do której włożyłam najpotrzebniejsze, mniejsze rzeczy, m.in. telefon, krem do opalania i inne bzdety.
Na plaży szybko znaleźliśmy jakieś miejsce, gdzie wszyscy spokojnie się pomieścimy. Rozłożyłam ręcznik, założyłam okulary przeciwsłoneczne, jak każdy i zaczęłam się smarować, aby nie spalić się na buraka, a wręcz przeciwnie, mieć ładną, opaleniznę. A ja jestem blada i trudno do tego dążyć, z Reus'em to samo, blady jak trup.
- Daj, Ci pomogę. - powiedziała Jess, zabierając mleczko i smarując mi plecy.
- Marco, też byś się do czegoś przydał.
- Już, już. - ten natomiast, zabrał się za plecy mojej przyjaciółki. Zapewne z innej perspektywy wyglądało to komicznie. Nagle zadzwonił mój telefon. To Mario.
- Halo?
- No cześć, jak tam wakacje? - zaśmiał się.
- Bosko, właśnie widzę jakiegoś przystojniaka, chodzącego w samotności po plaży z komórką, może się przyłączę? - odparłam.
- No ja też coś tak myślę, gdy widzę pewną sexy blondyneczkę.
- Super! To co, idziesz zagadać?
- Nie, bo mnie opieprzy. - odpowiedział.
- Za co?
- A nieważne. - był tajemniczy.
- Masz przede mną, jakieś tajemnice, no wiesz co, debilu!
- Spokojnie, wkrótce się dowiesz.
- Dobra, daj mi spokój. Przyjechałam tu wypocząć, a nie z Tobą rozmawiać.
- Mhmm, Pa. - rozłączyłam się.
Nudzi mu się czy coś? Przecież sam wyjechał na urlop, tylko nie wiem gdzie, ale na pewno, w takie miejsce ciepłe miejsce, jak to. Widocznie nie ma tam towarzystwa...
Wkrótce po paru godzinach wróciliśmy do hotelu, ja musiałam odespać za wszystkie czasy, a tu miałam taką możliwość. Po drodze, a dokładniej na korytarzu, w którym jest mój pokój. Natchnęłam się na państwa Götze, wychodzących z pokoju z naprzeciwka.
- O, dobry wieczór! - przywitałam ich.
- Dobry wieczór, dobry wieczór. - odpowiedzieli.
- Państwo, sami? - spytałam.
- Nie... z Felixem... - nie dałam im skończyć.
- A to fajnie, widzę, że jesteśmy sąsiadami. - uśmiechnęłam się. - No nic, nie będę zatrzymywać! Do widzenia.
- Do widzenia.
Co jak co, ale ich tu się nie spodziewałam. Nie no, ja nikogo się nie spodziewałam.
Włączyłam sobie telewizor i zasiadłam wygodnie na łożu. Po kilkunastu minutach, usłyszałam pukanie do drzwi. Pofatygowałam się otworzyć, a tam miła niespodzianka! Mój ulubiony kumpel, Auba!
- Pierre? Co ty tu robisz?
- Lea? Chyba pomyliłem pokoje. - odparł.
- Też coś mi się tak wydaję, ale fajnie, że jesteś. - zaśmiałam się.
- Nawzajem. - szczerzył się. - Wiesz, szukałem pokoju kumpla, ale jak widać nie wyszło.
- I akurat przyciągnęło Cię do mojego pokoju, tak? - spytałam podejrzliwie.
- No tak. - odpowiedział. - Sorry blondi, muszę spadać, bo jak wspominałem, umówiłem się z kolegą na małe piwo.
- Spoko, rozumiem. Ale jutro idziesz ze mną na plażę! - rozkazałam.
- No jasne! Jak bym mógł nie pójść? - zaśmiał się.
- To do jutra!
- Pa. - wyszedł.
Hmmm? Dziwny zbieg okoliczności, a może celowe zachowanie? Tak czy siak, coś tu śmierdzi w tej sprawie. Kolega by mu nie podał właściwego numeru pokoju? Albo on sam się pomylił? Nie wiem, ale chyba niedługo się dowiem...
- Nawzajem. - szczerzył się. - Wiesz, szukałem pokoju kumpla, ale jak widać nie wyszło.
- I akurat przyciągnęło Cię do mojego pokoju, tak? - spytałam podejrzliwie.
- No tak. - odpowiedział. - Sorry blondi, muszę spadać, bo jak wspominałem, umówiłem się z kolegą na małe piwo.
- Spoko, rozumiem. Ale jutro idziesz ze mną na plażę! - rozkazałam.
- No jasne! Jak bym mógł nie pójść? - zaśmiał się.
- To do jutra!
- Pa. - wyszedł.
Hmmm? Dziwny zbieg okoliczności, a może celowe zachowanie? Tak czy siak, coś tu śmierdzi w tej sprawie. Kolega by mu nie podał właściwego numeru pokoju? Albo on sam się pomylił? Nie wiem, ale chyba niedługo się dowiem...
_____________________________________________________
Na początek... Przepraszam, że długo nie było rozdziału, ale! Skupiłam się na pisaniu pierwszego, na blogu o skokach, i tak mi coś długo zeszło.
Z tego co wyczytałam z komentarzy, kilka osób się niecierpliwiło, a więc proszę! Macie rozdział! :D
Mam nadzieję, że wyszedł i spodobał Wam się. Jak tak to poproszę o komentarze!
Ostatnimi czasy, zadziwiacie mnie. Po 20 komentarzy, no nieźle, nieźle.
Strasznie się z tego cieszę! <3
Dziękuję!
Pozdrawiam, Juliana.
Rozdział świetny!!
OdpowiedzUsuńLea jakie super prezenty od Mario dostała. Milutko z jego strony :D
Widać, że mu na niej zależy ;3
A co do wakacji to wydaje mi się, że Mario także jest w Dubaju :)
Ale nie wiem, nie wiem. Przekonamy się w następnym rozdziale.
Pozdrawiam ;*
GENIALNE TO JEST
OdpowiedzUsuńOj, oj... coś czuję, że Mario maczał swoje palce w tym wyjeździe XD a poza tym ten rozdział jest EXTRA :) Pozdrawiam i czekam na nexta (mam nadzieję, że nie będziesz kazała nam tak długo czekać) :* Betka
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. :) Lea dostała super prezent. ;D
OdpowiedzUsuńCzuje, że w Dubaju również jest Mario. ;p Pozdrawiam. :*
I czekam na nexta.
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńMario i Lea ♥
Kurcze niech ona się w końcu przełomie i będzie z Mario.
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :-)
Jak dla mnie to oczywiste że to Mario był tym przystojniakiem z plaży :)
OdpowiedzUsuńcudowne opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńOla
Świetny rozdział :) z niecierpliwością czekam na następny ;) Pozdrawiam Olka :*
OdpowiedzUsuńŚwietnyyy !!! Ten przystojniak na plaży to pewnie Mario xD Może w zamian za tak długą przerwe następny następny rozdział jeszcze w tym tygodnu ? ;DDD Niech Mario i Lea bedą w końcu razem ;))) Prosze :3 Czekam na nexta ( jeszcze w tym tygodniu ^.^ ) Buziaki ;* / ReusowoGoetzowa
OdpowiedzUsuńJak najszybciej dawaj kolejny ! :) Ten rozdział tez jest świetny ! Oni maja być w końcu razem <3 Pozdrawiam :) /Zuza :)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie z komentarzami powyżej ;] Szybko nexta ! huehue Chyba musisz troche nadrobić za tak długą nieobecność ;3333 Rozdział super i pewnie Mario z Leą spotkają sie w Dubaju xD Czekan na nexta w ekspresowym czasie xD PA Pozdrowiona ;**
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Mario i Lea będą razem w końcu! :>
OdpowiedzUsuńDomyślam się że on też jest w Dubaju! Mam nadzieję że się spotkają :)
Czekam z niecierpliwością na nexta! Pozdrawiam cieplutko i życzę weny :>