niedziela, 7 września 2014

4.

(Lea)  
        Podróżowanie w środku nocy jak nawet całkiem przyjemne, szczególnie widoki, które można podziwiać jedynie z małych okienek samolotu. Standardowo jest i minus. Mianowicie; ludzie. Ludzie, którzy za nic na świecie nie pozwolą się w spokoju kimnąć. Szczególnie pasażerowie wieku dziesięciu lat i mniej. Chwilowo siedziałam sama, bo moja jakże urocza sąsiadeczka wieku siedemdziesiąt ileś lat ulotniła się gdzieś. Na szczęście. Skupiając się na śnie, pozwoliłam sobie zająć dwa fotele. Minuty później udało mi się zasnąć.
Poczułam coś na moich nogach. Jakby jakiś wielki robal łaził po mnie. Ohyda! Odruchowo potrząsałam nogami, uderzając kogoś (?) Czyżby babcia wróciła?
- Nie tak agresywnie, mała - usłyszałam znajomy męski głos, który kiedyś kochałam. Kurwa, to nie może być... Chris. A jednak to był on, we własnej osobie.
- Jezu! - krzyknęłam, po czym zostałam skarcona przez innych podróżników. - Co ty tu robisz? - zapytałam ton ciszej.
- Jak to co? Przecież mamy praktyki w Berlinie - uśmiechnął się rozbrajająco, jakby nigdy nic. - Spokojnie, nic ci nie zrobię. Obiecuję. Poza tym wiem, że kochasz tamtego dupka.
- Jeżeli ktoś tu jest dupkiem, to tylko ty - burknęłam.
- Lea, wyluzuj. Naprawdę się zmieniłem... choć nie do końca. Daleko mi do ideału - zaśmiał się. W sumie, dałoby się z nim pogadać.
- Czyli ty jesteś tym moim partnerem - powiedziałam, przeszywając go wzrokiem. - W sprawach zawodowych, oczywiście. - Ma nową fryzurę, w której wygląda niebywale. NIE.
- Jak widać. Wszystko okej? Dziwnie się patrzysz, tylko się mnie nie bój. To głupie.
- Wiesz.. zastanawiam się czy serio taki teraz jesteś, czy udajesz?
- Oj Lea... Skarbie, mimo, że cię nadal bardzo kocham, odpuszczam, bo chcę, żebyś była szczęśliwa. Ja ci tego nie potrafiłem dać - spuścił głowę. - Mam nową dziewczynę - dodał.
- Fajnie - mruknęłam. - Kochasz ją? - Wzięło mnie na poważne rozmowy.
- Ta... znaczy nie, nie kocham jej. No i co z tego? Zadowala mnie w każdym calu, to mi wystarcza. - Przynajmniej był ze mną szczery.
- Więcej do szczęścia ci nie potrzeba - skwitowałam.
- Wiesz, nie obraziłbym się, jakbyśmy nadal byli razem, ale że to niemożliwe, jest jak jest. Ja z Rose, ty z nim - mocno zaakcentował ostatnie słowo.
- Jesteś zazdrosny -  zaśmiałam się, wsłuchując w jego ton. Zazdrosny ton.
- Nie jesteś zwykłą dziewczyną chętną do wszystkiego - uśmiechnął się sam do siebie na te słowa. - Jesteś inna, jedyna w swoim rodzaju Lea. To jest w tobie wyjątkowe. Nie jesteś kolejną łatwą babką. O nie! To cholernie pociąga, wiesz? - Chyba za bardzo się rozgadał...
- Dobra, skończmy temat mnie, pogadajmy o czymś innym... A najlepiej idźmy spać, okej? - zaproponowałam, choć spoglądając na jego chytry uśmieszek, szybko dodałam. - Ty tam, ja tu. - rzekłam rozbawiona, sprzedając mu kuksańca.
- Czy ja coś mówię? - zaśmiał się.
- Nie musisz mówić, wystarczy spojrzeć na twój wyraz twarzy - odpowiedziałam, zakańczając rozmowę, schodzącą na złe tematy. - Dobranoc.


(Mario)
            Czyż nie ma nic lepszego do roboty niż przesiadywanie całymi dniami w domu przyjaciela, myśląc o jego wspaniałej siostrze, która wyjechała? Na pewno lepsze to niż rozmowa z Leną, jej klonem.
- Mario, dlaczego pożerasz wzrokiem Lenę? - usłyszałem z ust przyjaciela. Bzdura, ja wcale się jej nie przyglądam. Ugh.. ciągle zapominam, że jej tu nie ma. Jednak się troszkę przyglądałem.
- Wcale nie - trzymałem na swoim. Lena jest zupełnie innym człowiekiem niż Lea. Dwa odmienne charaktery, jeden z nich jest tym, który przypadł mi do gustu już tyle lat temu. Jej siostra to zdecydowanie nie mój typ. Na dźwięk otrzymanego sms'a automatycznie wyjąłem telefon z kieszeni gdzie pojawiła się długo wyczekiwana przeze mnie wiadomość.

     " Jestem na miejscu, wprawdzie już kilka dobrych godzin. Spałam. "

Czemu to mnie nie dziwi? Postanowiłem zmyć się do domu, niezauważalnie się nie dało, więc jak przyszło na zwykłego, poukładanego człowieka, musiałem się pożegnać z każdym z osobna. Z Marco mamy swoje standardowe powitanie/żegnanie i mimo, że jest banalnie proste, nikt oprócz nas go nie ogarnia. Dziewczynom podałem dłonie, na więcej nie miały co liczyć, bo obydwie mi nie pasują. Tak Jessica też, jest dziwna według mnie. Wydawało mi się, iż jest fajną, towarzyską dziewczyną. I tak jest, ale ostatnio jej nie rozumiem.
- Na razie! - krzyknąłem jeszcze na odchodne i już mnie nie było. Nie czekając dłużej, już w samochodzie wystukałem numer do blondyny, która właśnie stara się o karierę. Gdy odebrała od razu zacząłem swój bezsensowny monolog.
- Hej. Co tam? Jak tam? Myślałem, że zanudzę się na śmierć w tym kółku różańcowym w twoim domu - usłyszałem jedynie śmiech dziewczyny.
- Aż tak źle? - spytała wyraźnie rozbawiona.
- Jeszcze gorzej - skwitowałem. - Ale u ciebie chyba wręcz przeciwnie, co? 
- Hotel mnie urzekł. - Tym krótkim zdaniem właśnie zdradziła, w którym hotelu się znajduje. W Berlinie jest tylko taki jeden, który naprawdę robi spore wrażenie, a ja znam go jak własną kieszeń.
- Coś więcej może?
- Ogólnie nie mam zarzutów, choć przydałoby się więcej towarzystwa.
- Więcej? Czyli kogoś tam znasz?
- Kolega z uczelni. Tylko tyle. - Kolega z uczelni. Znam dwóch takich. Jeden to jest Max i widziałem go dzisiaj na mieście, a drugi to... ten skurwiel Chris czy jak mu tam. - Nie znasz - dodała. - Ale nie jest zbyt towarzyski. - Coś mi tu śmierdzi, ale wolę żyć w przekonaniu, że to prawda. 
- Za chwilę muszę lecieć na pierwszą sesję - oznajmiła.
- Rozumiem. Lea?
- No...?
- W sobotę gramy mecz, w Berlinie, a później znowu w środę... Wysłałbym ci bilety, wpadniesz? - zapytałem pełen nadziei.
- Wiesz... w sobotę się nie wyrobię, ale w środę jak najbardziej. Nienawidzę grafiku, jakiś idiota rozporządzał te zajęcia na każdy dzień. Przyjechałam tylko na praktyki, ale dodatkowych zajęć nie brakuje. Wykłady i tak dalej.
- Czyli wysyłam bilety na środę, weźmiesz tego kolegę.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Z niego taki kibic jak i ze mnie, a nawet gorszy.
- Mam trening. Lecę - rozłączyłem się i jak najszybciej zgarnąłem torbę, biegnąc do samochodu. Przez to wszystko straciłem poczucie czasu, a miałem zajechać jeszcze po Reus'a. Zapowiada się wielkie wejście... smoka.


(Marco)
              Po kolejnym ciężkim treningu przed dwoma ostatnimi meczami w Berlinie, nadszedł czas aby zrelaksować się na kolacji z winem i swoją dziewczyną. Po przyjeździe do domu pierwsze co zrobiłem to przebrałem się, zgarnąłem w biegu kluczyki od auta i pojechałem wprost pod dom Jess. Nie czekając opuściłem samochód i swoje kroki skierowałem do drzwi. Nie zdążyłem nawet złapać za klamkę. Brunetka zrobiła to za mnie.
- Boże! - pisnęła. - Przestraszyłeś mnie, Marco - dodała, całując mnie w kącik ust.
- Skąd wiedziałaś, że mam zamiar cię gdzieś zabrać? - zwróciłem uwagę na jej ubiór, idealny na randkę. Wyglądała prześlicznie. Czarna seksowna, dopasowana sukienka idealnie komponowała się z jej sylwetką.
- Bo nie wiedziałam - rzekła.
- Tak czy siak, zabieram cię skarbie na kolację - posłałem jej mój najlepszy uśmiech.
- Marco... Przepraszam muszę lecieć do pracy. Koleżanka dzwoniła, czy nie zamienię się na zmiany. Zgodziłam się i tym samym będę miała jutro cały dzień dla ciebie - patrzyła na mnie przepraszająco, poprawiając kołnierz od mojej koszuli.
- Do pracy w takiej kiecce? Wydaje mi się, że jesteś kelnerką, a kelnerka ubiera się skromnie, a nie wyzywająco - przeszywałem ją wzrokiem. Coś mi się nie zgadzało.
- Daj spokój, to elegancka restauracja, założę fartuch i sukienki w ogóle nie będzie widać. Naprawdę przepraszam kochanie, ale muszę lecieć - pocałowała mnie przelotnie w usta.
- Może zabierzesz mnie ze sobą? - zaproponowałem. - Bo nie wiem, jak możemy spędzić razem czas w inny sposób.
- To nie jest dobry pomysł. Marco, zanudzisz się na śmierć, gdy ja będę biegać od stolika do stolika, jedź do domu - powiedziała.
- Mogę na ciebie patrzeć godzinami - objąłem ją w tali, nie chcąc puścić. - Pozwól przynajmniej, że cię odwiozę.
- Taksówkę mam zamówioną, czeka już na mnie od pięciu minut - tłumaczyła.
- Zapłacę panu i sobie pojedzie - zamruczałem jej do ucha.
- Nie Marco. Nie po to go tu ściągałam. - spojrzała w kierunku kierowcy, który już się niecierpliwił. Miałem wrażenie, że moja własna dziewczyna nie chce spędzić ze mną wieczoru.
- Mnie zawsze możesz ściągać. Jestem do twojej dyspozycji - wpiłem się zachłannie w jej usta, nie zabierając rąk z jej bioder.
- Spóźnię się. Pa - odpychając mnie, pospiesznie udała się do taksówki. Stałem jak wryty, nie dowierzając w zachowanie młodej kobiety. Olała mnie. Lea mówiła serio... Praca jest dla niej ważniejsza? Coś się stało? Przecież bardzo dobrze wie, że zawsze może przyjść i poprosić o pomoc. Nie rozumiem kobiet.
     Pojechałem do Mario, on mnie doskonale rozumie i to działa w dwie strony. Nie ma takiej drugiej osoby w moim życiu. Wprawdzie jest Marcel, ale to mój dobry przyjaciel. Mario jest młodszym, wspierającym mnie bratem, który tak samo jak ja ma trudno u płci przeciwnej. Szczególnie u tak upartych kobiet, jakimi są Lea i Jessica.
- Do czego to doszło? Odrzucane zaloty Reus'a. Niemożliwe - powiedział żartobliwie Mario, upijając łyk piwa.
- Żadne zaloty - skarciłem go. - Po prostu zaczyna stawiać pracę na pierwszym miejscu. W ogóle nie wiem co to za praca, że nawet nie mogę tam wstąpić? Mówi, że zanudzę się tam na śmierć. Podobnież elegancki lokal. Czy ja jestem jakimś nieokrzesanym gościem? Nie pasuje tam, czy co... Może się mnie wstydzi? - zastanawiałem się głośno.
- Wiesz co, kurwa? Ty lepiej przestań więcej gadać - powiedział wypuszczając zbędne powietrze. - Wiem co czujesz, stary - dodał. - Kobieta mi wyjechała, ma tam jakiegoś kolegę z uczelni... Zazdrosny jestem - przyznał.
- Tyle, że nawet nie jesteście razem - przypomniałem.
- Twoja siostra to ciężka sprawa, ci powiem. Nie pstrykniesz palcem i jej nie zdobędziesz. - Zwykła pogadanka przerodziła się w poważne rozmowy o życiu.
- Wiem, wiem - westchnąłem głośno.
- Tobie z Jess poszło zdecydowanie za szybko i łatwo.
- Włącz telewizję, może coś fajnego leci - sprytnie zmieniłem temat, unikając dalszej rozmowy. Nie chciałem gadać już o Jessice, ani o żadnych innych kobietach. Choć na jeden wieczór nie przejmować się nimi.
- Tego tematu nie unikniesz Reus, będzie się za nami facetami ciągnął całe życie, no chyba, że szczęśliwie się ożenisz. - chłopak widząc moje zniechęcenia do tego wątku, natychmiastowo się zamknął. - Dobra, rozumiem. Już siedzę cicho... O! Komedia!
- Romantyczna ciołku. Przymknij się w końcu, Goetze.




___
      Powracam! Niestety jak na razie z tym blogiem, bo na drugim mam totalny zastój. Co u mnie nie podobne, mam napisane na zapas kilka rozdziałów i właśnie zaczynam je publikować. Wiedzcie, że nie będę tego długo ciągnąć i druga część tego opowiadania będzie strasznie krótka. Przepraszam, ale tak wyszło. Moja wina, mam nadzieję, że wybaczycie. No i że jeszcze ktoś tu został i się pokaże w komentarzu? Mogę na to liczyć?

Love you!
~ Julianaaaa.

12 komentarzy:

  1. Ostatnio na blogu byłam miesiąc temu. Komentarza nie zostawiła. Więcej grzechów nie pamiętaj proszę Cię Julie o pokutę i rozgrzeszenie. Taki żarcik na początek xD
    Przepraszam, że przestałam komentować. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
    Wracając do rozdziału. Jest boski i cieszę się, że wróciłaś. Lea... chce żeby wróciła. Nie wiadomo co temu Chrisowi do łba przyjdzie -,- A tak w ogóle to niech pakuje walizki i wraca do domu.
    A Jess? Nie. Ona chyba nie... Bo jeśli tak... ym. To nie fajnie.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział cudny :* Czekam na next :))

    OdpowiedzUsuń
  3. co się dzieje z dziewczyną Marco? Coś mi tu nie pasuje. On nie wie, gdzie ona pracuje? To nie brzmi za dobrze... Co do kolegi ,,blondyny" :D może się jednak zmienił? Ale chyba było by lepiej gdyby Mario o nim wiedział, bo prędzej czy później się dowie i będzie zły, że to ukrywała

    OdpowiedzUsuń
  4. Owwwww cudnie.!
    Słowa " Zazdrosny jestem " mnie rozwaliły XD
    Świetny rozdział!!!!
    Jess ma dziwne zachowanie. Szczerze jakoś ona mi nie pasuje do Marco.
    Czyżby go zdradzała.?!
    Mam nadzieję, że " kolega z uczelni " naprawdę się zmienił. ;ooo
    Niech Lea nie straci zaufania Mario i na odwrót.
    To dobra wiadomość, że masz przygotowane kolejne rozdziały bo tęskniłam :D
    Mam nadzieję, że dodasz jak najszybciej następny rozdział.
    Bardzo mnie ciekawią dalsze losy ;D
    ___________________________
    Życzę WENY i jeszcze czego chcesz c;
    Mam pytanko czytasz jeszcze mojego bloga? http://vidalundbvb.blogspot.com/
    Tak z czystej ciekawości XD

    OdpowiedzUsuń
  5. w dwa dni przeczytałam wszystkie rozdziały i ten blog jest cudowny.
    będę go czytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham <3!

    Gusia
    sory że krótki ale brak czasu ;(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo !
    Jak ja się cieszę, że coś w końcu dodałaś ! :) Fakt, faktem, że rozdział dodałaś w niedziele, ale ja nie miałam czasu żeby go przeczytać. ;c To wszystko przez szkołę.. xd
    Co do rozdziału, to bardzo mi się on podoba ! :) Jest cudowny ! Wciągnęłam się w niego ! *o*
    Umm... Mario zazdrosny o Lee ! Mm... coś czuje, że jednak on tam do niej podzieje.. Ale to moje przypuszczenia.. xdd Mam nadzieje, że ten cały Chris nie będzie miział mi się do niej ! Przecież ma swoją lansie i mu niech ona wystarczy !
    Biedny Marco.. :/ Szkoda mi go ! Jestem ciekawa czy na pewno Jess wybierał się do pracy w kawiarni, czy też na inne spotkanie.. W końcu jak by jechała do pracy, to czemu nie dała się odwieź Reus'owi ? W końcu, to jej chłopak.. Powiem Ci, że ciekawość mnie zżera... Mam nadzieje, że nie zdradza Reus'a !
    Czekam na nn <3

    Buziaki ! ;*

    Ps. Jeśli masz chęć i czas to zapraszam do mnie: http://milosc-ma-moc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham te opowiadanie !
    'na prawdę super! Czytałam i wciąż czytam i czytać będę .Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział ;)))Kami

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecudny! Nie mogę się doczekać nexta *.*
    Do następnego! :*
    Niech Lea Wraca do Mario .!
    A ten Chris niech się trzyma od niej zdaleka !
    Olaa

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam twoje blogi ;*
    Sposób w jaki je piszesz jest po prostu fenomenalny. Ile by się nie przeczytało chce się więcej i więcej. Szkoda że Lea musi wyjeżdżać do tego Berlina i to jeszcze w dodatku z tym całym Chrisem! Czuję, że to się źle skończy. Mam tylko nadzieję że ten osobnik nie będzie się do niej przystawiał. Szkoda mi też Mario i Marco. Mario wiadomo, bo Lea wyjeżdża i go zostawia a Marco bo mam jakieś dziwne przeczucie, że Jess go zdradza. Obym się myliła, bo tworzyli wspaniałą parę. A na domiar złego jest jeszcze klon Lei. Pewnie wiele pozmienia w życiu bohaterów, ale mam nadzieję, że nie będzie latała za Mario.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział ;**
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej ponownie.!
    Nominuję cię do liebster award!
    http://vidalundbvb.blogspot.com/2014/09/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  12. Po pierwsze to trasznie cieszę sie, że tu zajrzałam. Szczerze przyznaję się bez bicia że po zakończeniu pierwzej części tu nie zaglądałam bo myślałam że to definitywny koniec ale ostatnio się skapnęłam, że już dodałaś 4 nowe rozdziały z czego mój zaciesz nie zna granic:)
    Co do Mario i Lei, kiedy Ona w końcu da Mu szansę? Ten Chris totalnie mnie wnerwia.
    A co do mojej ulubionej pary czyli Jess i Marco ^^
    Ja Cie tylko chcę ostrzec jeśli Ona coś ten tego z kimś innym to ja Ci mówię, że odnajdę Cię i normalnie wypoirę w pralce! Nie możesz im tego zrobić. Byli tacy szczęśliwi i mają być!
    Przecież Jess nie jest do tego zdolna, prawda?
    Mam nadzieję, że ma tylko jakieś kłopoty o których nie chce mówić blondynowi.
    Czekam na nn
    I zapraszam Cię na mój nowy blog. Dodałam już prolog:)

    Usłyszał tylko huk zamykanych drzwi i gdy już spojrzał za siebie to nikogo nie było. Odeszła. To nie była chwilowa wymiana słów jak w zwykłym normalnym związku. To już był koniec, definitywny koniec. Brunet sam do tego doprowadził. Wierzył głęboko w to, że dobrze czyni lecz czy sam nie był zbyt zazdrosny i zbyt uległy wpływom innych ludzi? Czy nie został zaślepiony przez anonimowo wirtualne człowieczeństwo które jest pełne zazdrości i obraża inne osoby, które są rozpoznawalne? Ktoś w tej historii zwyczajnie się pogubił. Kto? To się jeszcze okaże

    http://zakazany-romans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń